Żadna kobieta nie powiedziała nigdy całej prawdy o swoim życiu – Isadora Duncan
Dwa odcienie, to historia dwóch kobiet, które nigdy się nie spotkały, a na wielu płaszczyznach były sobie niezwykle bliskie, choćby przez pasję do motoryzacji. Z jednej strony Paryż, w którym w dymie papierosów lesbijki zupełnie jawnie spotykają się w klubie Le Monocle, a Bracia Biederer robią perwersyjne zdjęcia chłoszczących się pejczami kobiet. Z drugiej strony Warszawa pogrążona we własnej hipokryzji, w której lesbijstwo jest piętnowane, a sodomistyczne orgie organizowane przez wysoko postawionych urzędników stanowią normalny porządek życia towarzyskiego stolicy. W tych dwóch równoległych światach żyły Violette Morris i Zofia Sadowska…
Violette Morris
Sportsmenka
Violette Paule Emilie Marie Morris urodziła się w 1893 roku w Paryżu w dobrze sytuowanej rodzinie. Młodość spędziła w szkole z internatem prowadzonej przy klasztorze Abbaye de Solières w Huy w Belgi. To tam zainteresowała się sportem. Podczas I wojny światowej Morris była sanitariuszką w bitwie pod Sommą i łączniczką podczas bitwy pod Verdun. Po wojnie wróciła do sportu i to na najwyższym poziomie. Sprzyjała jej masywna budowa ciała i duża siła. Podobnie jak Jadwiga Wajsówna – Grętkiewicz, Morris doskonale odnalazła się w lekkoatletyce. W 1917 roku ustanowiła pierwszy krajowy rekord w pchnięciu kulą. Uprawiała również boks, piłkę nożną, piłkę wodną, zapasy i tenis, ale to wyścigi i rajdy samochodowe były jej prawdziwą pasją.
Za wolantem
Morris wzbudzała ogólne zainteresowanie towarzyskie, co podłapywała prasa nie tylko we Francji, ale i Europie. Rozpoznawalność pozwoliła jej podjąć współpracę z producentami takich samochodów, jak Benjamin, a później B.N.C. Po raz pierwszy w wyścigu samochodowym wystartowała prawdopodobnie w 1922 roku w Le Mans w wyścigu cyclecarów. Największym osiągnięciem była wygrana w 24-godzinnym wyścigu wytrzymałościowym Bol d’Or w klasie do 1000ccm za kierownicą B.N.C. Sukces był na tyle spektakularny, że nawet polska prasa się o nim rozpisywała zachwycając się francuską automobilistką.[1]
Również z rodzimej prasy możemy się dowiedzieć, że podczas GP Francji w 1927 roku „energicznej i rubasznej Morris” przyglądał się Janusz Regulski – Prezes Komisji Sportowej Polskiego Automobilklubu będący na delegacji we Francji. [2] Morris szczególnie upodobała sobie zmagania wytrzymałościowe, bo startowała również w wyścigu we francuskim Montlhéry.[3] Na przestrzeni lat brała udział w rajdzie Paris – Pyrenees, Paris – Nice, czy Tour de France Automobile. Utrzymując się przy tym w górnej części stawki. Fascynacja wyścigami popchnęła ją do tego, że w 1929 roku usunęła obie pokaźne piersi, które jak sama twierdziła – ograniczały ruchy za kierownicą samochodów. Mastektomia na życzenie nie umknęła nawet uwadze polskim brukowcom. [4]
Przed strażnikami moralności
Morris nie kryła się ze swoją orientacją seksualną i otwarcie przyznawała się do bycia lesbijką, co podsycało nastroje dookoła niej. Przez 9 lat (1914-1923) była żoną Cypriena Gourauda, z którym się rozwiodła. Później często bywała w modnym paryskim klubie dla lesbijek Le Monocle. W nocnych klubach była widywana z ekscentryczną tancerką Joséphine Baker. Z nią też Morris ma wesołe zdjęcie w samochodzie, co rodziło niepotwierdzone plotki o ich romansie.
Otwarta deklaracja poglądów, męskie ubiory i usposobienie sprawiły, że w 1928 roku odmówiono jej możliwości wzięcia udziału w Igrzyskach Olimpijskich. Wcześniej była już karana przez komisję sportową, choćby za wulgarne zachowanie wobec sędziów sportowych. Te same przesłanki sprawiły, że francuski automobilklub pozbawił Morris prawa jazdy, co w prostej linii pozbawiło ją możliwości brania udziału w wyścigach i rajdach. Gorycz niesprawiedliwości znalazła swoje ujście dwa lata później w pozwie przeciwko Francuskiej Federacji Lekkoatletycznej Kobiet, jednak ten został oddalony, a sama Morris wręcz poniżona na sali sądowej. Sąd zamiast zająć się sportowym aspektem sprawy, podnosił że Morris przypomina zawodnika męskiej drużyny piłkarskiej, ubiera się w męskie garnitury, ma krótko obcięte włosy zaczesane do tyłu, a co najgorsze… nie ma piersi! Dlatego ciężko ją zakwalifikować jako kobietę w przyznaniu licencji sportowej.
Automobilklub paryski usunął z grona swych członków znakomitą automobilistkę, panią Violet Morris, za to jedynie, że we wszystkich okolicznościach życiowych ubierała się po męsku. W procesie Joanny d’Arc, jednym z kardynalnych punktów oskarżenia było to, że bohaterka szła w bój ubrana w zbroję męską. Joanna spłonęła na stosie – panią Morris wydalono tylko z klubu. Jest to, bądź co bądź, pewien postęp.[5]
Diabeł bez cyrografu
Po załamaniu kariery sportowej Morris otworzyła sklep z częściami do samochodów i rowerów na przedmieściach Paryża – Spécialités Violette Morris. Biznes zbankrutował po kilku latach i został odkupiony przez B.N.C., z którym już wcześniej współpracowała. Wtedy też przeprowadziła się na barkę, gdzie zamieszkała z Yvonne de Bray. W 1937 roku na tej samej barce Morris zastrzeliła byłego Legionistę Josepha Le Cama, który groził parze nożem. Violette została aresztowana na kilka dni, ale śmierć Legionisty uznano za obronę konieczną. Jej życie w czasie II wojny światowej do dziś jest zagadką i stanowi pożywkę dla kolejnych historyków i pisarzy. Przede wszystkim chodzi o oskarżenia, że Violette Morris była kolaborantką i agentką obcego wywiadu. Francuska pisarka Marie-Josèphe Bonnet, w swojej książce Violette Morris: Historia skandalistki (2011), skrupulatnie zbadała powiązania Morris z niemieckim okupantem, które z czasem urosło aż do rozmiarów bycia kochanką Himlera. Według jej badań nazwisko Morris wielokrotnie pojawiło się w zeznaniach różnych osób, ale ona sama nigdy tak naprawdę nie figurowała w oficjalnych nazistowskich dokumentach. Autorka wskazuje tym samym, że największymi zbrodniami Morris w czasie wojny był prawdopodobnie czarnorynkowy handel z okupantem np. benzyną. Bonnet w swojej teorii stoi w kontrze do nieżyjącego już historyka i psiarza Raymonda Ruffina, który ponad wszelką wątpliwość uważa, że Morris była Hieną z Gestapo (2004), jak zatytułował jedną ze swoich książek. Ruffin lansował teorię, że w 1936 roku Morris została zaproszona na Igrzyska Olimpijskie do Berlina jako gość specjalny Adolfa Hitlera, chociaż brak jest na to dowodów. Tam miała nawiązać kontakty z Gestapo, a z kolei te miały mieć cały szereg konsekwencji od szpiegowania, po stosowanie sadystycznych tortur podczas przesłuchań, nawet do umożliwienia przejęcia przez Niemców planów Linii Maginota. Jednak te rewelacje nie znajdują twardego potwierdzenia w archiwach i dokumentach. To nie zmienia faktu, że Morris w wielu opracowaniach, jak choćby w popularnej książce Fast Ladies: Female Racing Drivers 1888 to 1970 (2009) autorstwa Jean-François Bouzanquet figuruje bezkrytycznie jako niemiecka agentka.
Tylko śmierć jest pewna
Pewnym jest, że Violette Morris została zastrzelona przez francuski ruch oporu 26 kwietnia 1944 roku. Tego dnia prowadziła Citroën Traction Avant, w którym była rodzina Bailleul, znana ze swojej sympatii do Niemców. Podczas przejazdu grupa dywersyjna miała otworzyć ogień, w wyniku czego zginęli wszyscy w aucie – trzech dorosłych i dwoje dzieci. To rodzi pytanie, czy Morris była bezpośrednim celem, czy przypadkową ofiarą porachunków. Jej zwłoki zostały złożone w bezimiennej mogile, bo nie zostały odebrane z kostnicy przez nikogo z bliskich. Morris przez całe swoje życie wydaje się być podatną na różne wpływy. Pod przebraniem silnej kobiety można dostrzec zagubioną niedojrzałą dziewczynkę opuszczoną przez rodziców w młodym wieku i szukającą ukojenia w związkach z kobietami, które często nie odwzajemniały jej uczuć. Życie Morris to tułaczka przez niezrozumienie. 1600 km od Paryża, w Warszawie, żyła kobieta zmagająca się z podobnymi problemami, a nawet podobnie wyglądająca…
Zofia Sadowska*
Lekarka i działaczka
Zofia Sadowska urodziła się w Warszawie w 1887 roku (lub 1886 r.). Studiowała w Petersburgu, gdzie jako pierwsza Polka w Imperium Rosyjskim obroniła doktorat z medycyny, który wzbudził uznanie w środowisku lekarskim z uwagi na wysoką wartość naukową. Już wtedy współtworzy Związek Kobiet Polskich. Po obronie doktoratu wyjechała z Petersburga do nadbałtyckiej Połęgi, gdzie w pensjonacie Kasztelanka przyjmowała kuracjuszy. Sielankową atmosferę zburzył wybuch I wojny światowej. Okres ten Sadowska spędziła na ofiarnej pomocy rannym. Wspierała polskich żołnierzy i uchodźców wojennych. Cały czas angażowała się w działalność feministyczną, walcząc o równouprawnienie, łatwiejszy dostęp do nauki dla kobiet i powszechne badania lekarskie. W odradzającej się Polsce, wraz z Marią Eysymonttową oraz Justyny Budzińską-Tylicką, złożyły wizytę Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu przedstawiając żądania kobiet wejścia do tworzącego się rządu. Dzięki temu polskie kobiety uzyskały prawa wyborcze.
Bizneswoman
W nowych powojennych realiach Sadowska odnajduje się wręcz doskonale. Wciąż angażuje się w działalność kobiet, którą z powodzeniem łączy z lekarskim powołaniem i biznesem. Przede wszystkim prowadzi swoją prywatną praktykę lekarską w Warszawie przy ul. Mazowieckiej 7. Tam odwiedzają ją panie z towarzystwa, aktorki i ziemianki. W 1920 roku inwestuje w Towarzystwo Kąpieli Morskich. Kupuje akcje wchodząc tym samym do rady nadzorczej jako jedyna kobieta. Towarzystwo zakupuje ziemie w Gdyni, które przylegają do powstającego portu. Inwestycja zakłada powstanie luksusowego osiedla z widokiem na morze. Tam też prawdopodobnie chciała zamieszkać, do czego nigdy nie doszło. Od 1922 roku inwestuje w ropę naftową na południu kraju, gdzie wybuchła prawdziwa gorączka czarnego złota. Angażuje się w działalność dwóch kopalni. Inwestuje również w akcje spółki metalurgicznej Lilpop, Rau i Loewenstein, która między innymi miała prawo do produkowania samochodów GM na terenie Polski. Sadowska jawi się jako odważna inwestorka i sprawna bizneswoman.
Skandal obyczajowy
Szalały tam w miłosnym obłędzie pod trującym czarem tajemnych narkotyków kobiety z najwytworniejszego towarzystwa, mieszkanki pałacyków z Al. Ujazdowskich, al. Róż i tak dalej – między innymi taki fragment jednego z artykułów opublikowanych 17 listopada 1923 roku, sprawił że potrzebny był dodruk Expressu Porannego, a gabinet przy Mazowieckiej 7 stał się najgorętszym adresem w stolicy. W Warszawie wybucha jeden z największych skandali obyczajowych II RP. Bulwersująca historia przedstawiona przez niejakiego Michała Sz. zakładała, że Sadowska uwiodła jego żonę, bo ta regularnie przychodziła do lekarki – lesbijki, a w jej gabinecie miało dochodzić do orgii, po których żony nie chciały wracać do mężów. To miało rujnować rodziny i domy porządnych ludzi. Ponadto inni anonimowi informatorzy mieli donosić, że Sadowska podawała środki odurzające, a kobiety w jej gabinecie miały dochodzić do miłosnego obłędu. Przez całą Polskę przetoczyła się antylesbijska kampania, a brukowce prześcigały się w wymyślnych tekstach z niezmiernie pikantnymi szczegółami. Dochodzi nawet do przeglądu ustawodawstwa na ziemiach zaborców w celu ustalenia czy miłość lesbijka jest aby legalna. Orientacja seksualna Sadowskiej nie była już wtedy tajemnicą i jak sama mówiła – zarzut uprawiania miłości lesbijskiej nie jest hańbiący!
Walka o dobre imię
Z pewnością to czego nie spodziewał się redaktor naczelny i wydawca Expressu Porannego… to proces jaki Sadowska wytoczyła przeciwko gazecie w lutym 1924 roku. Oczywiście ten spotkał się z ogromnym zainteresowaniem prasy. Już od pierwszego dnia pisano o nim od Białegostoku po Wilno, a salę rozpraw trzeba było zamknąć dla publiczności i dziennikarzy. Prasa podobnie jak i w przypadku procesu Morris, zamiast na istocie sprawy skupiała się na wyglądzie Sadowskiej, która przychodziła na rozprawy w męskim garniturze, z krótkimi włosami i laseczką u boku. Ostatecznie Sadowska proces wygrała, jednak wydawca został ukarany jedynie symbolicznie. Helena Szwejcerowa, która to miała od męża odejść przez lekarkę, mimo, że w sądzie zeznała, że Sadowska jest dla niej obcą osobą, to w testamencie sporządzonym przez Zofię została uwzględniona jako jedyna spadkobierczyni. Co więcej, w trakcie procesu na jaw wyszło, że Helena była ofiarą brutalnej przemocy domowej stosowanej przez męża. Sadowska jeszcze kilka razy przed sądem dochodziła swoich praw. W 1924 roku oskarżała Stanisława Wotowskiego – Polaka, katolika, kawalera, jak sam o sobie mówił. Miał on wysyłać do różnych instytucji zawiadomienia o lesbijskich zapędach Sadowskiej. W procesie ujawniono również działalność ks. Około-Kułaka, który miał cały ten proceder wspierać. Finalnie Wotowski został uniewinniony, ale to co najistotniejsze, to wykazano, że zarzuty wobec Sadowskiej to często bzdury wyssane z palca na potrzeby kolejnego skandalu. Na tym nie skończyły się problemy Doktórowej. W 1927 roku Naczelna Izba Lekarska na rok pozbawiła Sadowką prawa do wykonywania zawodu. Uzasadnieniem decyzji było „winną nadużywania stanowiska lekarza celem wciągania kobiet do swych praktyk miłosnych i winną demoralizującego wpływu na otoczenie w związku z jej homoseksualizmem, niegodna lekarza”.
Benzynowa Amazonka
Skandale wybuchające dookoła Sadowskiej nie wykluczyły jej z życia towarzyskiego, wręcz przeciwnie! Dwa lata po głośnym procesie o dobre imię wzięła udział w I Rajdzie Pań (1926) zorganizowanym przez Automobilklub Polski. Wydarzenie to wzbudziło ogromne zainteresowanie, a i sama Sadowska wydawała się być atrakcją. W Pierwszym Rajdzie Pań na trasie Warszawa – Łomża – Warszawa wystartowało szesnaście pań w tym Sadowska jadąca Fiatem 501. Swoją drogą auto zostało rozbite dwa tygodnie później w kolizji z taksówką. Fiata prowadził wtedy szofer Leon Żmudzki i nikomu nic się nie stało. Relację z tego rajdu przygotowywał między innymi Zdzisław Kleszczyński, naczelny piewca auta i kobiety, którego nie mogło zabraknąć na takiej imprezie. Sadowska zajęła ósme miejsce ex aequo z siedmioma innymi paniami.
II Rajd Pań odbył się we wrześniu 1927 roku na trasie Warszawa – Poznań – Warszawa. Tuż przed starem Sadowska zdobywa licencję zawodniczą, która umożliwia jej udział. Zmagania wygrała Nadzieja Marchlewska, a Sadowska zajęła czwarte miejsce. Co ciekawe sama Halina Regulska określa Sadowską jako „oryginalną i barwną postać Warszawy”. To co wciąż wyróżnia Sadowską, to ubiór i twardy sposób bycia. Na bal wieńczący rajd automobilistki przyszły w sukniach i koralach, a Sadowska w swoim garniturze i binoklach. III Rajd Pań odbył się we wrześniu 1928 roku i również w nim udział wzięła Sadowska. Irena Pokrzywnicka – Borowska w Tygodniku Ilustrowanym o Sadowskiej pisze następująco – ubrana po męsku. Z właściwym sobie nerwem i humorem wierzy w Steyera i własne doświadczenie sportowe. Po raz kolejny wyraźnie wyróżnia się na tle innych automobilistek, które są ubrane w sportowe kombinezony z pewnością ku uciesze panów. Ostatni raz Sadowska startuje w Rajdzie Pań w 1929 roku. W sierpniu bierze jeszcze udział w Zjeździe Gwieździstym do Poznania.
Dwa odcienie różu
Zofia Sadowska odeszła w zapomnieniu. Zmarła 7 marca 1960 roku w szpitalu w Warszawie. Pod koniec życia przewlekle chorowała i zmagała się z powikłaniami po wypadku – została wypchnięta z tramwaju. Morris i Sadowska, to kobiety bardzo bliskie sobie, zmagające się z podobnymi problemami, a jednak tak bardzo różne. Gdy spojrzymy na zdjęcia obu znajdziemy wiele podobieństw – krótkie włosy zaczesane do tyłu, męski garnitur, krawat, papieros w dłoni, a w przypadku Sadowskiej cygaro. Łączyła je również pasja do automobilizmu i skandale, których w gruncie rzeczy nie chciały, ale może to właśnie one je napędzały do działania? Morris była podatną na różne wpływy i ideologie kobietą poszukującą akceptacji. W kolejnych romansach starała się znaleźć ukojenie, a paradoksalnie to one przyczyniały się do nowych skandali. Sadowska była inna. Była gruntownie wykształconą i szanowaną lekarką, prowadziła rozległe inwestycje, od najmłodszych lat świadomie angażowała się w działalność na rzecz kobiet i ich praw. W przeciwieństwie do Morris, Sadowska czuje relację z ojczyzną i mimo różnych sił politycznych rządzących krajem zawsze stara się być patriotką. Mimowolnie życie intymne obu stało się sprawą publiczną. Kolejne skandale tylko podsycały skrajne nastroje, ale dzięki temu już sto lat temu wybuchła dyskusja w przestrzeni publicznej – czy mamy prawo kochać kogo chcemy i przeżyć życie tak jak chcemy?
Źródła:
[1] Królowa Kierownicy Automobilowej, Szofer Polski, nr 16 / 1927, s. 18
[2] Samochodem na Grand Prix Francji, Auto, nr 7 / 1927
[3] Konkurs Wytrzymałości w Monthlery, Auto, nr 9 / 1927
[4] 7 Dni, nr 10 / 1929, s. 10
[5] Tygodnik Ilustrowany, nr 24 / 1930
* Opracowanie postaci Zofii Sadowskiej powstało na podstawie książki Wojciecha Szota Panna Doktór Sadowska (2020), która stanowi doskonałą kwerendę materiałów archiwalnych wraz z odpowiednimi przypisami i cytatami.