W okresie międzywojennym w Łodzi funkcjonowało kilkanaście wytwórni karoserii samochodowych, a niektóre z nich powstały jeszcze w XIX wieku. Zakład Braci Wróblewskich jest jednym z najlepiej udokumentowanych z nich.
Wykuty fach
Wytwórnia karoserii samochodowych Bracia Wróblewscy, jak wiele innych firm z tej branży, wywodziła się z kowalstwa. Początek działalności dał Senior rodu – Aleksander Wróblewski. Aleksander urodził się w 1883 roku we wsi Wola k. Kwiatkowic. W wieku zaledwie 12 lat został osierocony. Szybko musiał się usamodzielnić, a tym samym zaopiekować się młodszym bratem i trzyletnia siostrą. Rzemiosła uczył się u okolicznych kowali. W 1910 roku przeprowadził się do Łodzi, gdzie wraz z bratem Józefem otworzył własny zakład kowalski przy ul. Radwańskiej 1. Później kuźnia została przeniesiona na ul. Radwańską 10, gdzie usytuowana była nieistniejąca już dziś kamienica, w której zamieszkała rodzina Aleksandra. Józef swoją kamienicę wzniósł natomiast przy ul. Radwańskiej 12, obecnie jest ona wyremontowana i podzielona na apartamenty. Z czasem Wróblewscy zyskali uznanie w branży. Zajmowali się podkuwaniem koni, naprawami powozów i wytwarzaniem bryczek na indywidualne zamówienie. Do ich klientów należał Edward Herbst, który radził się Wróblewskich w sprawach związanych z końmi. Aleksander i jego żona Marta, z domu Zajdenszwarc, mieli trzech synów – Eugeniusza (ur. 1914), Aleksandra Jr. (ur. 1915) i Pawła (ur. 1921).
Nowy adres, nowe możliwości
Eugeniusz, najstarszy syn Aleksandra, od najmłodszych lat pasjonował się techniką i kształcił się w tym kierunku. Po kilku latach gimnazjum zaczął praktyczną naukę zawodu w zakładzie wytwarzającym silniki, gdzie doskonalił swoje umiejętności techniczne. Tam też stracił palec wskazujący u prawej dłoni. W 1933 roku Eugeniusz został powołany do wojskowej jednostki mechanizacji lotnictwa w Toruniu, gdzie zajmował się taborem samochodowym i motocyklowym. Po dwóch latach służby wrócił do Łodzi.
Zbiegło się to w czasie z zakupem nieruchomości przez Aleksandra Seniora przy ul. Wólczańskiej 188. Były to zgliszcza przędzalni wełny należącej do Jakuba i Teodora Steigertów. Na terenie znajdowała się również willa Jakuba i Emmy Steigert, do której przeprowadzili się Wróblewscy. W tym czasie z firmy odszedł Józef. Przez kolejne dwa lata przy ul. Wólczańskiej 188 trwały prace porządkowe i remontowe. Docelową działalność rozpoczęto w 1937 roku. Bracia Wróblewscy dostrzegali zmieniający się świat. Przyszłość jednoznacznie wiązali z pojazdami napędzanymi silnikami spalinowymi i tym właśnie chcieli się zajmować w nowo powstałym zakładzie.
Dzięki staraniom Eugeniusza do warsztatów sprawdzone zostały nowoczesne maszyny i obrabiarki, dzięki którym możliwe było karosowanie samochodów dostawczych na indywidualne zamówienie. Pomysł na biznes idealnie wpisał się w potrzeby i trendy rozbuchanego rynku. Połowa lat 30. XX wieku to bardzo dynamiczny rozwój przemysłu motoryzacyjnego II Rzeczpospolitej i prawdziwy rozkwit tej branży po ciemnych latach Wielkiego Kryzysu. Z uwagi na to, że największą miłością Aleksandra Seniora wciąż pozostawały konie i to nie te mechaniczne, część posesji przy ul. Wólczańskiej 188 przeznaczono na kuźnię, w której w dalszym ciągu je podkuwano i wytwarzano powozy.
Karoserie dla biznesu
Bracia Wróblewscy wyspecjalizowali się w karosowaniu samochodów dostawczych. Do zabudowy wykorzystywano podwozia Chevroleta, Fiata, a także Forda. Szacuje się, że od 1937 do września 1939 roku w zakładzie Wróblewskich powstało ok. 20 pojazdów. Prawdopodobnie żaden z nich nie przetrwał do dzisiejszych czasów. Zakład był w pełni samowystarczalny i nowoczesny jak na ówczesne realia. Zatrudnienie znalazło w nim kilkunastu pracowników, w tym stolarze, blacharze, lakiernicy, a nawet osoba odpowiedzialna za ręczne malowanie reklam na zabudowach. Wróblewscy obsługiwali zarówno klientów z Łodzi, jak i okolic. Jednym z nich był Józef Magrowicz – właściciel Pabianickiej Fabryki Mebli Biurowych i Urządzeń Bankowych. Meblami tej wytwórni swoje biuro w Polanie urządził Emeryk Bellen.
Wśród realizacji znajdziemy choćby ciężarówkę łódzkiego oddziału Galicyjskiego Towarzystwa Naftowego Galicja S. A. Prawdopodobnie samochód był przystosowany do przewozu beczek z benzyną i oliwami. Na archiwalnych fotografiach rozpoznać można również samochody przystosowane do przewozu mięsa należące do spółki Konserw–Eksport Łódź oraz Zjednoczeni Rzeźnicy, które w Łodzi miały po kilka własnych wędliniarni i punktów sprzedaży mięsa, smalcu i konserw.
Innym przykładem może być ciężarówka Fabryki Chemicznej z Woli Krzysztoporskiej. Fabryka barwników mineralnych została założona w 1902 roku przez doktora chemii Maurycego Szpilfogela. Po II wojnie światowej przekształcono ją w Wolskie Zakłady Przemysłu Barwników „Organika”. Gdy w 2000 roku z przyczyn ekonomicznych zakłady ogłosiły upadłość, w jednej z pofabrycznych hal otwarto w 2004 roku, nieistniejący dziś, klub Protector.
Każdy samochód opuszczający zakład przy ul. Wólczańskiej 188 był opatrzony tabliczkę znamionową. Tabliczka ta przypominała skrzydło i nawiązywała do motywów lotniczych, które były bardzo bliskie rodzinie Wróblewskich. Jej pomysłodawcą prawdopodobnie był Aleksander Jr.
Pilot z Dywizjonu 303
Aleksander Jr. był z zamiłowania pilotem i członkiem Aeroklubu Łódzkiego. Studiował na Politechnice Warszawskiej. Był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy Lotnictwa i to z pewnością zadecydowało o jego dalszych losach. W latach 1937 – 1939 reprezentując Aeroklub Łódzki, wraz z bratem Eugeniuszem w roli nawigatora, brali udział w kilku zawodach i rajdach lotniczych. Latali samolotem polskiej konstrukcji RWD-8. W sierpniu 1939 roku Aleksander Jr. został zmobilizowany do 131. Eskadry Myśliwskiej 3. Pułku Lotniczego w Poznaniu. Po wkroczeniu Sowietów na teren II Rzeczpospolitej, wbrew rozkazom przełożonych, zamiast do Rumunii, Wróblewski podjął osobistą decyzję o tym, żeby ruszyć w stronę ZSRR. Rano 18 września, podczas lotu został postrzelony i rozbił samolot k. Kamieńca Podolskiego. Trafił do sowieckiej niewoli i w 1940 roku został skierowany do obozu w Kozielsku. Podczas jednego z porannych apeli jeńcy zostali poinformowani o wymianie z Niemcami. Do transportu wywołany został niejaki szeregowy Wróblewski, jednak ten się nie stawił. Aleksander Junior, w stopniu porucznika, wykorzystał ten moment i podszył się pod nieobecnego, dostrzegając w tej sytuacji szansę na odzyskanie wolności. Tak też się stało i w czasie gdy transport przejeżdżał przez tereny okupowanej Polski, wraz z kilkoma innymi Polakami, Aleksander Jr. uciekł z pociągu. Po tej brawurowej akcji rozpoczął działalność konspiracyjną. Zimą 1940 Wróblewski wraz z Józefem Krzeptowskim kursowali jako kurierzy tatrzańscy na trasie Warszawa – Zakopane – Budapeszt. Przemycali dokumenty i listy. Po namierzeniu przez Sicherheitspolizei Aleksander musiał uciekać do Francji, a po jej kapitulacji przedostał się do Wielkiej Brytanii. Tam w kwietniu 1941 roku został przydzielony do słynnego 303. Dywizjonu Myśliwskiego. Niespełna rok później objął dowództwo Eskadry „A”. Został zestrzelony 25 marca 1942 roku w okolicach Desvres i już na zawsze pozostał w objęciach morskich fal u francuskiego brzegu. W składzie Dywizjonu 303 wykonał 30 lotów bojowych. Dwukrotnie został odznaczony Krzyżem Walecznych i Medalem Lotniczym. Przy wejściu do I terminalu Portu Lotniczego im. Władysława Reymonta w Łodzi znajduje się pomnik lotników, członków Aeroklubu Łódzkiego, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Wśród pilotów wymienionych na tablicy pamiątkowej znajduje się również nazwisko Aleksandra Wróblewskiego Jr.
Wojenne doświadczenia
Zaraz po wkroczeniu wojsk niemieckich do Łodzi żołnierze Wermachtu przejęli zakład Braci Wróblewskich w celu obsługi i naprawy własnych pojazdów. Jesienią 1939 roku Eugeniusz podjął tam pracę jako mechanik – ślusarz. Na początku 1940 roku, po ucieczce Aleksandra Jr. z transportu do Rzeszy, Eugeniusz został ostrzeżony o tym, że jego rodziną interesuje się Gestapo. Rodzina musiała ewakuować się z Łodzi. Eugeniusz podjął pracę w leśnictwie oraz tłoczni oleju w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. W wolnych chwilach wykonywał zdjęcia do paszportów i dowodów. Fotografia była jego drugą pasją zaraz po motoryzacji. Aleksander Senior wraz z żoną i 18-letnim Pawłem przenieśli się do znajomych w okolice Kamieńska. Do Łodzi Wróblewscy wrócili dopiero w 1945 roku.
Rozgrabienie i zniszczenie
Wraz z wycofującymi się z Łodzi niemieckimi żołnierzami opustoszały też zabudowania przy ul. Wólczańskiej 188. Prawdopodobnie w warsztatach zostały jakieś pojazdy, które były widoczne przez świetliki w suficie. To nie umknęło uwadze rosyjskich lotników, którzy myśląc, że są tam jeszcze Niemcy, profilaktycznie zbombardowali warsztat. Zniszczenia były na tyle poważne, że nowa komunistyczna władza nie była zainteresowana przejęciem tego terenu. To uratowało warsztat przed upaństwowieniem. Sowieci natomiast zainteresowali się ocalałym sprzętem warsztatowym, maszynami, a nawet grzejnikami i klamkami z drzwi, które rozkręcili i zaczęli wywozić jako zdobycze wojenne. W ślad za nimi udał się Eugeniusz, który już wtedy wiedział, że transport jedzie w kierunku Poznania. Tam Rosjanie natrafiwszy na cenniejsze maszyny zaczęli porzucać zagrabione wcześniej urządzenia z Łodzi. W ten sposób Eugeniusz odzyskał część wyposażenia i przywiózł je z powrotem na ul. Wólczańską.
Nowy rozdział
Eugeniusz i Paweł postanowili wskrzesić zakład mechaniki pojazdowej przy ul. Wólczańskiej 188. Do domu i do pracy wrócił również Aleksander Sr., który w dalszym ciągu zajmował się kowalstwem. W nowej rzeczywistości rzadziej podkuwał konie, a częściej produkował resory do wszelkich pojazdów. Senior zmarł w 1969 roku w wieku 86 lat. W okresie PRL-u, z różnymi problemami sukcesywnie piętrzonymi przez komunistyczną władzę, rodzinną tradycję kontynuowało kolejne pokolenie Wróblewskich, Jacek – najmłodszy syn Eugeniusza oraz bracia Stanisław i Michał, synowie Pawła, który zmarł w 1989 roku. Eugeniusz zmarł w 2001 roku w wieku 87 lat. W 2019 roku działkę przy ul. Wólczańskiej 188 sprzedano deweloperowi z Irlandii, który w miejscu dawnego zakładu wybudował apartamentowiec. Jacek Wróblewski w hołdzie swojemu ojcu Eugeniuszowi, jednemu z pionierów łódzkiej motoryzacji, przekazał inwestorowi przedwojenną stołową wiertarkę kolumnową oraz frezarkę z podzielnicą, które były oryginalnym wyposażeniem zakładu. Obecnie oba urządzenia są wkomponowane w industrialny charakter inwestycji i stanowią symboliczny pomnik dawnej działalności zakładu Braci Wróblewskich.
Artykuł powstał dzięki współpracy z rodziną Eugeniusza oraz Pawła Wróblewskich. Inspiracją do jego powstania był Dominik Kobierecki z bloga Łódź 1918-1948.
Jeśli podobał Ci się ten artykuł, to zachęcam żebyś rozważył postawienie mi symbolicznej kawy. To bardzo proste i nie wymaga rejestracji. Kłaniam się i bardzo dziękuję za Twoje wsparcie!
Źródła:
- A. Zasiadczyk, A. Krasicki; Polskie firmy rodzinne. Opowieść o sile tradycji
- M. Perczak; Saga Rodu Wróblewskich; Express Ilustrowany z 2 listopada 1993r.
- J. Moss, T. Misiak; Wólczańska 188 – historia rzemieślniczego rodu Wróblewskich
- Historyczny Biuletyn Lotniczy; O poruczniku Aleksandrze Wróblewskim w 100 rocznicę urodzin, marzec / 2015