2083896509.M2E4MWE5Zg==.OGMzMDgzMmJlNjdl.NDA5NGJkMjMyMzEzNzFiNmZhNTg=

Jadom Warjoki! Zimowy wyścig pod Giewontem

“Niezwykłe czasy między wojnami światowymi (1918-1939), niezwykli ludzie, wielkie idee, szaleństwa, rozhukana moderna, emocje, ryzyko, zabawa, dobra kuchnia, dramaty, bankructwa, choroby, tęsknoty, skupienie, wystawy, twórczość, sport, wspinaczki – takie było Zakopane okresu międzywojnia.”

Nigdzie indziej na tak małej przestrzeni nie współistniało tak wielu artystów, pisarzy, uczonych, arystokratów, ludzi zamożnych, sportowców, polityków. Miejsce wskazane już w XIX wieku, jako stolica Polski ponad zaborami wybuchło w latach dwudziestych specyficznym stylem bycia – zakopiańskim egzystencjalizmem, w którym zanurzali się miejscowi i przyjezdni. Owa zakopianina – czy demonizm Zakopanego, jak mówił Witkacy – uwieczniona została w setkach tekstów, obrazów, rysunków, fotografii, filmów, sztuk teatralnych, gazet, jednodniówek, plakatów. Dzisiaj, badając to zjawisko, im głębiej wkracza się w labirynt zakopiańskich powiązań, tym bogatsze pokłady dokumentów, śladów, znaków, ludzi, zdarzeń ukazują swoje niejednoznaczne oblicze. – wstęp do książki “Zakopane w czasach Rafała Malczewskiego”

Austro – Daimler należący do Mariana Dąbrowskiego kierowany przez Karola Jurewicza. W tle widać charakterystyczny Giewont, 1932r. (źródło: NAC)

Kolejny rozdział

Błędnie myślałem, że gdy skończę pisać o Wyścigu Tatrzańskim, temat ten po prostu zamknie się dla mnie niczym przeczytana książka. Gdy z czasem półki mojej biblioteki zaczęły wypełniać kolejne archiwalne materiały, które kupowałem na aukcjach z myślą właśnie o Wyścigu Tatrzańskim, niespodziewanie otworzyła się przede mną zupełnie nowa, nieznana historia. Ponownie moje poszukiwania skierowane zostały w kierunku Zakopanego. Góry, śnieg, lód, temperatura 40 kresek poniżej zera, dźwięk ryczących Bugatti i miażdżonych łańcuchów, oplatających wąskie opony wyścigowych maszyn… to właśnie Wyścig Torowy pod Giewontem! Zapraszam do zimowej stolicy Polski, na którą szwajcarskie St. Moritz spoglądało z zazdrością.

Stanisław Hołuj w Bugatti, podczas Wyścigu Torowego pod Giewontem, 1932r. (źródło: NAC)

Zima

Polska prasa codzienna, a już w szczególności ta motoryzacyjna, z lat 20. i 30. bardzo chętnie rozpisywała się o Rajdzie Monte Carlo, którego kluczową częścią był zimowy Zjazd Gwieździsty do Monte Carlo. Prasowe reklamy nie szczędziły wyliczeń, który samochód zdobył najwięcej tytułów w tym prestiżowym wydarzeniu i z jak trudnymi warunkami przyszło mierzyć się kierowcom, którzy niejednokrotnie spali skuleni na fotelach swoich samochodów, gdy za szybami szalała bezlitosna zima. Powszechnie impreza ta uznawana była za turystyczną próbę wytrzymałości człowieka i niezawodności maszyny, a w Polsce uchodziła za „największą doroczną zimową samochodową imprezę wielkiego turyzmu europejskiego” lub jak niektórzy woleli ją postrzegać Mistrzostwa Świata w Turystyce Samochodowej.

Reklama prasowa Opla z miesięcznika AUTO, luty 1939r. (źródło: JBC)

Trzeba tutaj nadmienić, że z inicjatywy księcia Monako Alberta I, od 1911r. rajd ten miał charakter wytrzymałościowy – jego głównym założeniem było dotarcie do Monte Carlo z najdalszych części Europy i dżentelmeńskie spotkanie automobilistów w zimowej aurze. Element prędkościowy i zręcznościowy stał się dominującym dopiero po II Wojnie Światowej, gdy impreza ewoluowała do kształtu, jaki jest nam współcześnie znany. Przed wojną w Rajdzie Monte Carlo udział brało wielu kierowców pochodzących z kraju nad Wisłą, w tym również automobiliści z mojej rodzinnej Łodzi, jak choćby Emeryk Bellen z żoną. Polscy kierowcy i nasze kluby reprezentowały wysoki poziom, przez co często były zapraszane do współpracy przez zagraniczne organizacje, choćby z Włoch i Francji, a to doświadczenie z czasem procentowało. Nasze imprezy były barwne i pomysłowe. Obserwacja zagranicznych wydarzeń, a przede wszystkim czynny udział w nich, zaowocowała w końcu pierwszymi zimowymi rajdami w Polsce.

Uczestnicy Rajdu Monte Carlo przed startem: Jan Ripper (2. z prawej), Wilhelm Ripper (z lewej), inżynier Dubieński i redaktor Jan Śmiechowski (z tyłu) przy samochodzie Lancia, 1928r. (źródło: NAC)

Pierwszy sezon

Tuzem w organizowaniu zimowych imprez samochodowych był Krakowski Klub Automobilowy, który w niedzielę 10 lutego 1929r. zorganizował (rajd) I Jazda Zimowa do Zakopanego. Próba polegała na tym, aby startując o godzinie 5:00 rano z Krakowa dotrzeć do Zakopanego dowolną drogą, nie później niż o 11:00. Zasady były proste: punkty dodatnie dostawało się za liczbę przebytych kilometrów, więc w wyznaczonym czasie trzeba było ich pokonać jak najwięcej, a ujemne za spóźnienie się na metę. Z Krakowa wystartowało 17 maszyn, z czego 14 dotarło do mety. Rajdowi towarzyszyły iście zimowe warunki. Śnieżne zaspy, zamiecie i temperatura -40°C, która sprawiała, że zamarzała woda w chłodnicach. Rajd wygrał dr Adam Kwiatkowski jadący Lancią. Zawodnik ten wykazał się ogromną wytrzymałością i determinacją. Wybierając trasę Kraków – Chrzanów – Kęty – Myślenice – Zakopane, jadąc ze średnią prędkością 35,6 km/h, zdecydował się na jazdę samochodem z w pełni otwartą karoserią! Korespondent Ilustrowanego Kuryera Codziennego, który relacjonował rajd, był tą postawą zachwycony, podkreślając, że w tak nieprzyjaznych warunkach Kwiatkowski zaledwie raz wpadł do rowu. Kolejne miejsca zajęli hr. Aleksander Romer (Chrysler) oraz Marian Lanc (Studebaker). Rozdanie nagród odbyło się tego samego dnia wieczorem w Zakopanem w sanatorium Czerwonego Krzyża. Uroczystość uświetniła obecność prezesa F.I.S. pułk. Holmquist, który osobiście wręczył trofea automobilistom. Łódzki Automobil-Klub reprezentował wówczas Leopold Gerhard jadący francuskim Sizaire Six. Tak zakończył się pierwszy zimowy rajd organizowany przez K.K.A., który w całym swoim nieszczęściu zbiegł się w czasie z Mistrzostwami Świata w Narciarstwie Klasycznym. Częścią tych zawodów był konkurs skoków narciarskich na Wielkiej Krokwi i to on nieco przyćmił imprezę samochodową. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwsze udane zimowe imprezy (w sumie odbyło się ich kilka w różnych częściach Polski), przetarły szlak w gęstym śniegu automobilizmu i wyznaczyły zupełnie nowy kierunek rozwoju na kolejne lata.

Droga Kraków – Zakopane ok. 1930r. (źródło: NAC)

Nowe rozdanie

Na początku 1930r. polski zimowy automobilizm zaczął nabierać rozpędu niczym legendarny pociąg Luxtorpeda ruszający z Krakowa w stronę Zakopanego. Dostrzeżono, że w czasach wielkich odkryć, nieustannego bicia rekordów i pasji do szaleństwa, każdy pragnie wyzwań. Przede wszystkim, doceniając potencjał zbudowany w roku poprzednim, Krakowski Klub Automobilowy przygotował II Jazdę Zimową do Zakopanego (inną funkcjonującą nazwą była Rajd Zimowy Kraków – Zakopane). Podobnie jak w pierwszej edycji, trasę z Krakowa do Zakopanego można było przebyć dowolną drogą w czasie nieprzekraczającym 6 godzin. Punkty dodatnie otrzymywano za liczbę przebytych kilometrów, a ujemne zaś za spóźnienie się na metę, za nieobsadzenie wszystkich miejsc w samochodzie lub zmianę członka załogi. Rajd wystartował 8 lutego 1930r. i towarzyszyły mu niezwykle trudne warunki, bowiem w nocy przed startem hulała silna śnieżyca, która kompletnie zasypywała drogi. Z 13 maszyn, które wystartowały z Krakowa, do mety dotarło 8. Na dwóch pierwszych miejscach znalazły się Citroeny. Zwycięzcą rajdu został Jerzy Widawski, za nim do mety dotarł hr. Adam Potocki, a na trzeciej pozycji dojechał Jan Chrząszcz prowadzący Lancię. Tego roku nie tylko Zakopane gościło zimowych automobilistów. 16 lutego 1930r. Łódzki Automobil-Klub zorganizował Zimowy Zjazd Zespołów Klubowych do Kielc z metą pod Hotelem Bristol. Udział w tym wydarzeniu wzięło aż 35 zawodników.

Jan Chrząszcz w Lancii przed startem do gymkhany, 1930r. (źródło: NAC)

Gymkhana

9 lutego 1930r. odbyły się w Zakopanem aż dwie imprezy, które były ze sobą niejako połączone. Pierwsza z nich, Zjazd Gwiaździsty do Zakopanego, była niczym innym jak zjazdem automobilistów z różnych stron kraju do stolicy polskich gór. Fantazją wykazał się Łodzianin Henryk Wucow, który do Zakopanego przyjechał trzykołowym D’Yrsanem – na początku lutego! Był to pojazd francuskiej produkcji, który swoją konstrukcją typu “cyclecar” przypominał znacznie bardziej popularne brytyjskiej Morgany. Drugim wydarzeniem dnia był „konkurs automobilowy jazdy zręcznościowej”, czyli zimowa gymkhana. Jak ogłaszała prasa, miało to być pierwsze takie wydarzenie w Europie. Mimo siarczystego mrozu, silnego wiatru i zacinającego drobnego śniegu, trybuny wypełniło aż 1500 widzów. W kilkudziesięciocentymetrowym śniegu zalegającym na stadionie wykopano zręcznościową trasę oznaczoną chorągiewkami. Próba polegała na tym, aby pokonać tor w jak najkrótszym czasie i wykonać po drodze szereg zadań, przykładowo – wyjazd do bramy tyłem (za naruszenie chorągiewki 15pkt karnych) lub zawrócenie w kwadracie ograniczonym chorągiewkami (10pkt ujemnych za każdą naruszoną chorągiewkę). Każdy punkt karny równał się doliczonej jednej sekundzie do ogólnego czasu przejazdu. W zawodach wzięło udział 19 zawodników, a najlepszym okazał się Władysław Cybulski, dyrektor Zakopiańskiej Spółki Samochodowej, jadący samochodem Rugby. Drugi czas uzyskał Jan Ripper prowadzący Tatrę, a trzeci Jan Chrząszcz jadący Lancią. W konkurencji wzięła udział jedna kobieta – Maria Cybulska, która jadąc Tatrą wywalczyła 11. miejsce. Poza konkurencją pani Cybulska przesiadła się do wozu Rugby i gdyby to właśnie ten przejazd był klasyfikowany, zajęłaby znakomite 4. miejsce!

Gymkhana w Zakopanem, 1931r. (źródło: NAC)

Kibice

Na stadionie panował tego dnia wyjątkowy ruch i gwar. Trybuny były szczelnie zapełnione widzami. Przed wejściem gromadziły się kolejne samochody i sanie dowożące gości. W głośnikach rozbrzmiewał głos spikera, któremu wtórowała orkiestra 20. Pułku Ułanów. Gdy żołnierze mieli wolną chwilę od muzykowania, grzali się nad olbrzymim kotłem, w którym cały czas podgrzewał się dla nich ciepły posiłek. Widzowie, podobnie jak i żołnierze, również potrzebowali nieco rozgrzania w mroźny dzień, dlatego zorganizowano dla nich bufet pod chmurką z ciepłymi posiłkami, a dla gości specjalnych zadaszony bufet znajdujący się pod trybunami. W jednej z relacji znalazłem wzmiankę o tym, że szczególnym powodzeniem cieszyła się krzepiąca herbata z rumem, a że II RP alkoholem płynęła, to z pewnością podobnych dań w menu nie brakowało. Tego samego dnia wieczorem, w zakopiańskim Hotelu Bristol, odbyło się uroczyste rozdanie nagród. Wszystkiemu towarzyszyła orkiestra wojskowa i znając opisy rautów, które odbywały się choćby po Wyścigu Tatrzańskim, wnioskuję, że na kurtuazyjnym wręczeniu pamiątek impreza ta się nie skończyła.

SKIJÖRING

W 1930r. Zakopane było prawdziwą mekką zimowych sportów wszelakich – narciarstwo, łyżwiarstwo, wspinaczka górska, zimowy tenis, ale czym jest skijöring? Jest to dyscyplina sportowa wywodząca się ze Skandynawii, gdzie podobnie jak na Syberii, zwierzęta były wykorzystywane zimą jako siła pociągowa. Największy sukces sport ten odniósł w Norwegii i to stamtąd wywodzi się jego nazwa – snörekjöring, czyli powożenie na sznurze. U podnóża Tatr dokonaliśmy pewnych modyfikacji i w efekcie tego, 14 lutego 1930r. na stadionie w Zakopanem zostały rozegrane „zawody dżentelmeńskie skijöringowe za samochodami”, które  poprzedziły dwudniowe treningi. Konkurencje odbywały się w trzech kategoriach na dystansie dwóch okrążeń po 1200 m każde. Zawody przyciągnęły mniej publiczności, niż choćby Gymkhana, ale z pewnością wpływ na to miała piękna pogoda tego dnia, która po prostu sprzyjała górskim wycieczkom i narciarstwu. Podczas tych zmagań Jan Ripper dał się poznać nie tylko jako doskonały kierowca, z czego był powszechnie znany, ale również jako wyborny narciarz. Duet Ripper (za kierownicą Tatry) z narciarzem Motyką wywalczył najlepszy czas dnia, pokonując dwa okrążenia toru w 2 minuty i 25 ½ s. Wzmianka prasowa na ten temat ogranicza się wyłącznie do nazwiska narciarza, ale prawdopodobnie chodziło o Zdzisława Motykę, który był profesjonalnym sportowcem, a od 12 lutego na pewno przebywał w Zakopanem, ponieważ brał udział w Mistrzostwach Polski w narciarstwie. Wygrał wtedy bieg na 18 i 50 km. Kategorię pań w skijöringu wygrała Maria Słomnicka ciągnięta przez Fiata prowadzonego przez pana Niedźwieckiego.

Zawody skijöringowe w Zakopanem, w tle widoczny Giewont, 1930r. (źródło: NAC)

Wyścig torowy

W końcu coś dla prawdziwych ASów! Wyścig Torowy pod Giewontem! Charakterystyczna góra, która króluje nad Zakopanem, a u jej stóp lodowa arena na Równi Krupowej, na której mieszają się gorące okrzyki kibiców i dudniące odgłosy rozgrzanych maszyn. Wyścig Torowy to nie żadna Gymkhana dla amatorów ślizgawek i chorągiewek, a rasowy pojedynek dla profesjonalistów! Zawody odbyły się 23 lutego 1930r. spotykając się z ogromnym zainteresowaniem. Na start stawiło się 20 zawodników. Owalny lodowo – śnieżny tor mierzył 886 metrów długości i 14 metrów szerokości. Startowano w parach z przeciwległych punktów toru i mierzono czas przejazdu. Do wyścigu dopuszczono samochody w 3 kategoriach: turystyczna, sportowa i wyścigowa, które dodatkowo podzielono na grupy pod względem pojemności.

Jan Ripper w Bugatti, Wyścig Torowy, ok. 1930r. (źródło: NAC)

W kategorii wyścigowej w grupie poj. 1500 ccm – 3000 ccm brał udział tylko jeden zawodnik, mianowicie Jan Ripper jadący swoim słynnym Bugatti. Na dystansie 10 okrążeń (8860 m) uzyskał czas 8 min 22,6 s, a średnia prędkość przejazdu wynosiła 63,4 km/h. Kategorię turystyczną (gr. 2000 ccm – 5000 ccm) wygrał Jerzy Widawski w Citroenie. Sukces jaki odniósł w tamtym roku Citroen w Wyścigu Torowym oraz Jeździe Zimowej do Zakopanego został odnotowany w prasowej reklamie francuskiego producenta, co może nam sugerować jak dużym zainteresowaniem cieszyły się oba te wydarzenia w owym czasie.

Reklama prasowa Citroena z miesięcznika AUTO, marzec 1930r. (źródło: JBC)

W kategorii sportowej (gr. 1500 ccm – 3000 ccm) zwycięstwo odniósł dr Bronisław Frühling w Bugatti. Krakowski prawnik żydowskiego pochodzenia był synem znanego adwokata Rudolfa Frühlinga oraz autorem wielu komentarzy prawniczych głównie z zakresu przepisów o ruchu drogowym i prawa karnego. Bugatti T43, którym startował między innymi w Wyścigu Torowym pod Giewontem i Wyścigu Tatrzańskim kupił w 1929r. od Stanisława Szwarcsztajna. Historię tego przedsiębiorcy i potentata branży papierniczej z Kluczy opisywałem przy okazji materiału o Wacławie Kaszy pt.: Papierowe Bugatti. W ten oto fenomenalny sposób przeplatały się losy naszych automobilistów, a sezon 1930 był dopiero przedsmakiem wielkiego ścigania pod Giewontem!

Bronisław Frühling pracuje przy swoim Bugatti, Wyścig Tatrzański, 1930r. (źródło: NAC)

Gorzki uśmiech

1931r. to prawdziwy renesans zimowych sportów samochodowych. W lutym Krakowski Klub Automobilowy ponownie zorganizował Zjazd Zespołów Klubowych do Krakowa, Jazdę Zimową do Zakopanego oraz Gymkhanę. Jednak żadna z tych imprez nie stała się taką perłą w zimowej koronie, jak Wyścig Torowy, który odbył się 22 lutego 1931r. Lodowy tor miał tym razem 1km długości (prawdopodobnie w rzeczywistości było to 940 m) i 14 m szerokości. Wzorem Wyścigu Tatrzańskiego zadbano o odpowiednie nagłośnienie, z którego rozbrzmiewała muzyka z winyli i komentarz spikera. Z Warszawy przyjechał specjalny autobus Morris-Commercial pełen widzów. Ten nietypowy pojazd, kierowany przez inż. Wetzla, uczestniczył również w samym rajdzie Kraków – Zakopane, ale nie mieszcząc się w żadnej kategorii, nie został oficjalnie sklasyfikowany.

Fragment Wyścigu Torowego, 1931r. (źródło: NAC)

Widowiskowości Wyścigowi Torowemu dodała niespodziewana odwilż, która zamieniła śnieg i lód pokrywające stadion w mokre błoto przez co samochody spektakularnie i niebezpiecznie ślizgały się na zakrętach. Może dlatego zawodnicy biorący udział w wyścigu, zgodnie zresztą z regulaminem, uczestniczyli w nim na własną odpowiedzialność i zgadzali się na wszelkie konsekwencje ewentualnego wypadku. Triumfatorem w kategorii wyścigowej okazał się Stanisław Hołuj, który po raz pierwszy startował wtedy swoim Bugatti. Jego fenomenalny styl jazdy zachwycił publiczność. Myśleniczanin swoją karierę wyścigową zaczynał od Harleya – Davidsona, aby później kupić od hr. Franciszka Mycielskiego, wielokrotnego uczestnik wyścigów we Lwowie i Łodzi, Bugatti 37A, za kierownicą którego odniósł wiele zwycięstw nie tylko w Zakopanem.

Stanisław Hołuj w Bugatti na mecie Wyścigu Torowego, 1931r. (źródło: NAC)

Niesmak

Euforię tych wydarzeń studziła szara rzeczywistość. Pogłębiający się kryzys gospodarczy i polityczny powoli zwiastował trudne czasy dla polskiego sportu samochodowego. W listopadowym numerze AUTO Marian Krynicki opublikował artykuł, w którym bardzo dobitnie przedstawił stan rzeczy. Coraz mniejsze zainteresowanie firm samochodowych rajdami, co za tym idzie ograniczony udział fabrycznych zespołów takich producentów, jak Fiat, Citroen, czy Praga, sprawiał, że kolejne imprezy traciły źródła finansowania. Firmy przestawały się angażować, bo nawet najlepsze wyniki ich maszyn nie sprawiłyby, że pogrążone w kryzysie społeczeństwo kupiłoby ich produkty. Wielu prywatnych kierowców wycofało swoje wyścigowe maszyny z życia sportowego. Pod koniec roku 1931 sytuacja była na tyle zła, że Krynicki w swoim pełnym żalu manifeście wręcz zaapelował do klubów i organizatorów: „W takiej chwili nie pozostaje nam chyba nic innego, jak zacząć pracę od nowa, od fundamentów!”

Nowe fundamenty

W 1932r. po raz trzeci odbył się Zimowy Zjazd Zespołów Klubowych do Krakowa, Jazda Zimowa do Zakopanego, a na koniec Wyścig Torowy, który zorganizowano w Dniu Św. Walentego. Rajd do Zakopanego wygrał Marian Lanc jadący Chevroletem, a za swój wyczyn otrzymał gustowne wydanie Chłopów Reymonta od firmy Gebethner i Wolf, znanego wydawcy gazet.

Alfred Żmuda (malarz, rysownik, ilustrator, legionista, pracował również przy obróbce i przygotowywaniu zdjęć publikowanych na łamach Ilustrowanego Kuriera Codziennego) w trakcie Wyścigu Torowego, 1932r. (źródło: NAC)

Codzienna prasa, zdominowana przez napiętą międzynarodową politykę, poświęcała zimowemu automobilizmowi znacznie mniej uwagi niż wcześniej. Co nie zmieniło faktu, że temat wyścigu pod Giewontem był na tyle gorący, że trafił na okładkę popularnego ŚWIATOWIDA i Ilustrowanego Kuryera Codziennego. Doszło do tego za sprawą fenomenalnego starcia dwóch herosów. Na śnieżnej arenie spotkali się Jan Ripper i Stanisław Hołuj. Z tego najważniejszego pojedynku dnia zwycięsko wyszedł krakowianin.

Bugatti podczas Wyścigu Torowego, 1932r. (źródło: NAC)

W kategorii turystycznej wygrał Marian Dąbrowski, a właściwie jego kierowca Karol Jurewicza, który prowadził Austro-Daimlera należącego do przedsiębiorcy. O Marianie Dąbrowskim jeszcze wspomnę w tym artykule, ale zaznaczę w tym miejscu, że był to człowiek, dzięki któremu dziś mamy fenomenalne zdjęcia i relacje ze wszystkich opisywanych tutaj wydarzeń. To właśnie do niego należała jedna z pierwszych agencji fotograficznych w Polsce, która dostarczała zdjęcia do prasy krajowej oraz międzynarodowej, a przede wszystkim był założycielem ogromnego koncernu wydawniczego, do którego należały takie tytuły jak ŚWIATOWID i Ilustrowany Kuryer Codzienny.

Okładka Ilustrowanego Kuryera Codziennego z dn. 17 lutego 1932r. (źródło: MBC)

Kategorię sportową wygrał Jerzy Fürstenberg, również jadący Austro-Daimlerem. Jerzy był synem Szymona (właś. Szymachy) Fürstenberga, bardzo zamożnego przemysłowca i filantropa pochodzenia żydowskiego, który swoje interesy prowadził na terenach Zagłębia Dąbrowskiego. W 1924r. magnat branży metalurgicznej jeździł czarnym Mercedesem, który był jednym z sześciu samochodów osobowych w Będzinie. Jego syn miał natomiast łatkę hulaki. Podobno któregoś dnia Jerzy odwiedził restaurację Kryształową w Katowicach przy ul. Warszawskiej 5 i zaczął strzelać do luster. Następnego dnia za straty zapłacić musiał jego ojciec. Jak widać, społeczność automobilowa gromadziła niezwykle barwne postacie, od wielkich przemysłowców, dla których była to wyłącznie rozrywka, aż do profesjonalnych zawodników odnoszących międzynarodowe sukcesy.

Jerzy Fürstenberg siedzi na zderzaku samochodu Austro-Daimler, 1932r. (źródło: NAC)

Napięcie

Krach bankowy w Ameryce. Podpalenie Reichstagu w Berlinie. W styczniu 1933r. Adolf Hitler zostaje kanclerzem Niemiec. Tak rozpoczął się kolejny rok na świecie. W Polsce podkreślano fatalny stan dróg, złą kondycję polskiej motoryzacji, mniejszą ilość imprez automobilowych, a co za tym idzie kurczące się życie towarzyskie. Kryzys gospodarczy odbijał się nawet na tak prozaicznych kwestiach jak zaległości w składkach klubowych. Na 25 lutego 1933r. wyznaczono IV Zimowy Zjazd Zespołów Klubowych do Zakopanego, a w dniach kolejnych Jazdę Zimową do Zakopanego i Wyścig Torowy. W sezonie ‘33 zaplanowano jedynie 5 imprez pod patronatem Automobil Klubu Polskiego, a przypomnę, że jeszcze kilka lat wcześniej tyle imprez odbywało się tygodniowo. Wyścig Torowy był tego roku szczególnie ciekawy, bowiem zawody rozegrano dla kilku kategorii samochodów oraz motocykli. Na koniec przewidziano coś ekstra, czyli Bieg Zwycięzców, w którym zmierzyli się zwycięzcy kategorii motocykli wyścigowych, motocykli z wózkiem bocznym, samochodów wyścigowych oraz samochodów sportowych.

Stanisław Hołuj przy swoim Bugatti, 1933r. (źródło: NAC)

Wielką gonitwę wygrał motocyklista Cz. Gębala na Northonie, tuż za nim uplasował się S. Hołuj prowadzący Bugatti, a na końcu do mety dotarł debiutujący w Wyścigu Torowym kierowca Austro – Daimlera S. Lubelski. Kierowca motocykla BMW z wózkiem bocznym T. Damski, wycofał się na skutek awarii maszyny. Co ciekawe, to nie Damski wygrał bieg kwalifikacyjny w kategorii motocykli z wózkiem bocznym. Pierwsze miejsce zajął Hołuj jadąc Harleyem, ale z przyczyn oczywistych w ostatecznym pojedynku nie mógł wystartować dwoma pojazdami jednocześnie. Wszystkim zawodnikom przyznano okolicznościowe plakiety. W 1933r. wyścigi zasłużyły wyłącznie na skromne prasowe wzmianki opatrzone po jednym zdjęciu, które nijak nie miały się do rozbudowanych relacji z lat poprzednich.

Ilustrowany Kuryer Codzienny z dn. 1 marca 1933r. (źródło: MBC)

Równia pochyła

W mojej ocenie 1934r. był ostatnim akordem wielkiego wyścigu pod Giewontem. 25 lutego trybuny stadionu zimowego dosłownie pękały w szwach. Młodzież gromadziła się na parkanach i dachach trybun.  Z Krakowa i Katowic specjalnymi pociągami przyjeżdżali goście i widzowie. Prawdopodobnie to właśnie w tym roku Wyścig Torowy zgromadził największą publiczność ze wszystkich rozegranych edycji. Sensację wywołał nowy 125-konny Austro-Daimler Mariana Dąbrowskiego. Wszyscy jednak czekali na dwóch ASów. Krakowscy kibice skandowali tylko jedno nazwisko – Ripper! Za to ci, którzy przybyli na wyścig z Myślenic, mieli na ustach wyłącznie – Hołuj! Dwóch wielkich sportowców. Dwa Bugatti. Jeden zwycięzca! Tę bitwę wygrał Hołuj, pokonując 10 okrążeń toru w 10 min i 16,6 s. Po zawodach odbył się konkurs skijöringowy i Ripper ponownie spotkał się z Hołujem, z tą różnicą, że za każdym Bugatti na kilkumetrowym sznurze znalazł się narciarz! Tym razem górą był krakowianin w duecie z narciarzem Ochotnickim. Wieczorem urządzono bankiet w Hotelu Bristol.

Samochody na starcie Wyścigu Torowego w kategorii sportowej. Trzy Austro – Daimlery: od lewej Mariana Dąbrowskiego, Stanisława Lubelskiego i Haralfa Weinschencka, 1934r. (źródło: NAC)

Chude lata

Ciężko jednoznacznie powiedzieć, że lata 1935-1938 to cień zimowych imprez automobilowych. Owszem odbywały się i to nawet w podobnej formie jak poprzednie, jednak nie były już tak spektakularne. Prasa zajmowała się coraz bardziej skomplikowaną polityką międzynarodową, w której brakowało miejsca na relacjonowanie zimowych uciech. W sezonie zimowym 1935r. ciekawym wydarzeniem wartym odnotowania był “Pierwszy zimowy bieg górski motocyklowy” rozegrany na trasie Wyścigu Tatrzańskiego, czyli na drodze Oswalda Balzera z Zakopanego do Morskiego Oka. W 1936r. Jazdę Zimową Kraków – Zakopane wygrał Eugeniusz Chlipalski jadący polskim Fiatem. 5-6 lutego 1937r. odbyła się „Zima w Zakopanem”, czyli Zjazd Gwieździsty do Zakopanego zorganizowany przez Polski Touring Klub. W imprezie wystartowało 14 zawodników, z czego przez bardzo trudne warunki zaledwie 5 dojechało do mety w wyznaczonym czasie. 19 lutego 1938r. Krakowski Klub Automobilowy przygotował dziewiątą z kolei Jazdę Zimową do Zakopanego, którą wygrał Jan Ripper jadąc Fiatem 1500. Co więcej, nie był to jedyny rajd do Zakopanego. W dniach 25-27 lutego 1938r. Polski Touring Klub zorganizował Rajd Turystyczny z Warszawy do Zakopanego. Z relacji wynika, że impreza odbywała się w potwornych śnieżycach, co jednak nie powstrzymało Jana Ripper od zwycięstwa.

Hotel Bristol, meta pierwszego Turystycznego Rajdu Zimowego PTK, Warszawa – Zakopane. Z lewej Lancia Wojciecha Kołaczkowskiego, z prawej Citroen Jerzego Strengera. (źródło: NAC)

A więc wojna!

Początkowo pisanie tego rozdziału nie wzbudzało we mnie emocji. Kolejny rok, kolejny rajd, kolejne materiały. Jednak, któregoś dnia wziąłem do ręki archiwalny egzemplarz miesięcznika AUTO z lutego 1939r. i dopiero wtedy coś do mnie dotarło… wycieczki, rajdy, wyścigi, pikniki. Za kilka miesięcy, dokładnie tymi samymi drogami, którymi jeszcze w lutym jeździły lśniące Austro-Daimlery i Bugatti, miały maszerować żądne krwi niemieckie wojska. Z okazji jubileuszowej X Jazdy Zimowej do Zakopanego, w 1939r. impreza miała mieć charakter wyjątkowy, dlatego też została zorganizowana w tym samym czasie co Mistrzostwa Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Rajd wystartował z Krakowa 17 lutego 1939r. o godz. 22:00, a metę wyznaczono na skrzyżowaniu ulic Krupówki i Piłsudskiego. Na starcie stawiło się aż 57 załóg, z czego 50 osiągnęło cel. Pierwsze miejsce wywalczył Jan Ripper, chociaż i jego ojciec Wilhem spisał się wybornie, wykręcając trasę o długości 982km! Rajdowi towarzyszyły bardziej wiosenne aniżeli zimowe warunki, a brak śniegu i błoto uwydatniały fatalne wyboiste drogi. Dopiero w samym Zakopanem pojawiły się szczątkowe ilości białego puchu, które dodawały właściwego smaku całemu wydarzeniu. Po dotarciu do celu odbywał się drugi etap Jazdy Zimowej, czyli „próba górska na Lubień”. Ciekawa była punktacja tej konkurencji – otóż, jadąc pod górę zawodnik otrzymywał 1 pkt dodatni za każdy km/h powyżej minimalnej prędkości 25 km/h. Triumfował Jan Ripper rozpędzając swoją Lancię do 83 km/h i to on też wygrał cały rajd w klasyfikacji ogólnej. Był to ostatni zimowy sezon automobilowy w przedwojennej Polsce.

Ilustrowany Kuryer Codzienny z dn. 21 lutego 1939r. (źródło: MBC)

Wojenne losy

Kończąc rozważania zadałem sobie pytanie, co działo się z bohaterami tego artykułu w czasie wojny? Wycieczki, bale, zabawy, duże biznesy, a nagle wszystko przerywa wojna… Wilhem Ripper, zasłużony krakowski automobilista, organizator wielu rajdów i imprez, został prawdopodobnie zamęczony w trakcie wojny w obozie Auschwitz za odmowę podpisania volkslisty. Stanisław Hołuj, żużlowiec, motocyklista i kierowca wyścigowy, 29 czerwca 1940r. został rozstrzelany przez gestapo w Krzesławicach nieopodal Krakowa, pod pretekstem działalności konspiracyjnej.

Stanisław Hołuj w Bugatti, Wyścig Tatrzański, 1931r. (źródło: NAC)

Marian Dąbrowski, automobilista, przedsiębiorca, filantrop, poseł na Sejm II RP, wydawca kilkudziesięciu prasowych tytułów. Postać kontrowersyjna. W szczytowym momencie zatrudniał aż 1400 pracowników, a w 1932r. wartość jego koncernu wydawniczego była szacowana na 1,5 mln ówczesnych dolarów, co dziś wycenilibyśmy na astronomiczne 267 mln złotych. Na rajdach pojawiał się najnowszymi luksusowymi samochodami, a na balach zawsze otaczał się samymi gwiazdami, uwielbiał towarzystwo swojego przyjaciela Jana Kiepury.

Marian Dąbrowski (w samochodzie Gräf & Stift), Jan Śmiechowski (w środku) i Jan Stankiewicz (z prawej) w okolicach Morskiego Oka, 1928r. (źródło: NAC)

W niejasnych okolicznościach, bez zabezpieczenia finansowego, w sierpniu 1939r. uciekając przed wojną i niemiecką nagonką wyjechał z kraju. Ubogi i schorowany zmarł w Miami, dokładnie w dniu swoich 80. urodzin. Rodzina Fürstenbergów, w obawie przed niemiecką nienawiścią do żydów, uciekła do Lwowa, skąd w 1941r. przedostała się do Warszawy z honduraskimi paszportami gotowa do dalszej tułaczki. Niestety zostali aresztowani i przewiezieni do obozu w Bergen – Belsen, a stamtąd rok później zostali wywiezieni w nieznanym kierunku i już nigdy nie wrócili. Prawdopodobnie cała rodzina została zgładzona w 1943r.  Jan Ripper, ostatni przedwojenny wyścigowy mistrz, przetrwał wojnę, a po niej ścigał się do końca swojego życia, czyli do 24 maja 1987r. Ostatni rajd wygrał w wieku 76 lat.

Jan Ripper, fotografia sytuacyjna, 1938r. (źródło: NAC)

Źródła opracowania: POLONA Cyfrowa Biblioteka Narodowa, “Regulamin Imprez Zimowych K.K.A.”; (NAC) Narodowe Archiwum Cyfrowe; (JBC) Jagielońska Biblioteka Cyfrowa, miesięcznik “AUTO”, (MBC) Małopolska Biblioteka Cyfrowa, “Ilustrowany Kuryer Codzienny”; Archiwum ofiar terroru nazistowskiego i komunistycznego w Krakowie 1939 – 1956; Podkarpacka Historia, “Marian Dąbrowski – magnat prasowy, który umarł w nędzy”; Wyborcza Sosnowiec, “Przepustka do wolności dla Fürstenbergów przyszła za późno” – Wojciech Todur; Ośrodek Studiów nad Historią i Kulturą Żydów Krakowskich, “Komisja dorżyźniana” – Frühling Rudolf; “Rafał Malczewski i mit Zakopanego” Tom 1., “Zakopane w czasach Rafała Malczewskiego” Tom 2., red. Dorota Folga-Januszewska, Olszanica 2006r.

Tekst: Sławomir Poros

Niemy świadek, Hotel Bristol w Zakopanem, 1927r. (źródło: NAC)