”Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic – zaśmiał się głośno. To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę. Cóż stracimy? Zarobić zawsze można!” – Władysław Reymont, Ziemia Obiecana
Poznanie
Nie wracam. Kiedyś, siedząc w samolocie powrotnym z Moskwy, mój przyjaciel Michał powiedział mi, że nie warto wracać dwa razy w to samo miejsce, zawsze należy wybierać nieznany sobie cel podróży, tak żeby za każdym razem odkrywać coś nowego. Tak samo traktuję swoje materiały. Rzadko do nich wracam, choć z czasem przychodzi taki moment, że chciałbym jakąś historię opowiedzieć zupełnie inaczej. Tym razem jest inaczej. Musiałem kupić bilet powrotny. Mój tekst Wyścig Tatrzański, czyli bitwa o Morskie Oko! zainteresował Szymona Żebrowskiego, reżysera filmu „Mój Dziadek w Bugatti”. Okazało się, że w tekście opublikowałem archiwalne zdjęcie, na którym jest jego pradziadek…

Zdjęcie z artykułu “Wyścig Tatrzański, czyli bitwa o Morskie Oko!” Stanisław Szwarcsztajn siedzący przy swoim Bugatti T35, w towarzystwie mechanika Wacława Kaszy (pradziadka Szymona) i górali; Wyścig Tatrzański, 1929r. (źródło: NAC)
Symboliczna data
23 kwietnia 1313r. pojawiła się pierwsza wzmianka o Warszawie, tego samego dnia w 1329r. spalono Włocławek w wyniku najazdu Krzyżackiego, a w 1935r. Prezydent Ignacy Mościcki podpisał Konstytucję Kwietniową. Jednak skupmy się na 23 kwietnia 1928r. i przenieśmy się do Krakowa. Właśnie tego dnia, prawdopodobnie na krakowskim Starym Rynku, Stanisław Szwarcsztajn, miłośnik motorsportu, członek krakowskiego klubu automobilowego i dwukrotny wicemistrz Polski w jeździe automobilowej odbierze swoje nowe Bugatti Type 43, które już w sierpniu stanie do rywalizacji nad Morskim Okiem.

Wacław Kasza w Bugatti T43 na tle warsztatów w kluczowskiej fabryce papieru. (źródło: archiwum prywatne Szymona Żebrowskiego)
Król papieru
Stanisław Szwarcsztajn był nie tylko miłośnikiem pięknych samochodów i kobiet, ale również niezwykle zdolnym przedsiębiorcą, który swój majątek pomnożył dzięki papierowi. W 1895 roku Ludwik Mauve, właściciel majątku ziemskiego Klucze, podjął decyzję o wybudowaniu fabryki papieru. Ogromny wpływ na to miała bliskość czystych wód Białej Przemszy. Mauve wraz z trzema wspólnikami założyli spółkę akcyjną, a każdy z nich miał jeden cel – wytwarzać produkty najwyższej jakości, które będą szanowane na całym świecie. Początkowo fabryka zatrudniała blisko 70 pracowników, którzy pracowali do 6 do 19 z godzinną przerwą na obiad. W 1919r. w wyniku rodzinnych niesnasek fabryka przeszła w ręce Stanisława Szwarcsztajna, który na dyrektora powołał pochodzącego z Rosji Stanisława Jabłońskiego. Szwarcsztajnowi przyświecała idea, która towarzyszyła również Mauvemu – pierwszorzędna jakość. Dlatego nie powinien dziwić fakt, że w roku 1924 papier wytwarzany w Kluczach zdobył złoty medal na międzynarodowej wystawie w Paryżu i stał się znany w całej Europie. Wraz z rozbudową zakładu powstało przyfabryczne osiedle domków jednorodzinnych dla pracowników papierni. Mieszkańcy Osady nie płacili za energię elektryczną, wodę, ścieki, a drewno na opał i węgiel przywożono im z fabryki. Na Osadzie przy willi Wanda były dwa duże ogrody i kort tenisowy. Z czasem jednym z poważniejszych akcjonariuszy fabryki stał się rosyjski emigrant Michał Płotnikoff i już teraz warto zapamiętać tę postać. W 1933r. kapitał zakładowy spółki podwyższono do 7 mln złotych, a w zarządzie spółki znaleźli się: Maurycy Szwarcsztajn, Stanisław Szwarcsztajn, Maksymilian Friede, duński biznesmen Karol Duus oraz Michał Płatnikoff i Grzegorz Płatnikoff. W czasach II Wojny Światowej fabryka trafiła w ręce Niemców, by po 1989r. zasłynąć z drukowania banknotów na papierze toaletowym z wizerunkiem znienawidzonego rzecznika prasowego rządu z lat 80. Jerzego Urbana. Fabryka w Kluczach działa po dziś dzień i jest jednym z największych dostawców produktów higienicznych w kraju. Przez szereg lat produkty z Kluczy trafiały do Grecji, Holandii, Turcji, Chin, ZSRR, a nawet krajów afrykańskich.

Wacław Kasza i Stutz. (źródło: archiwum prywatne Szymona Żebrowskiego)
Fabrykanci
Stanisława Szwarcsztajna i Michała Płatnikoffa łączyły nie tylko interesy. Obaj byli pasjonatami automobilizmu i wyścigów samochodowych. O ile Bugatti było doskonałym samochodem wyścigowym, to z pewnością nie spisywało się najlepiej jako środek transportu na biznesowe spotkania dla dostojnych fabrykantów. Dlatego fabryka w Kluczach dysponowała firmowymi “limuzynami”, za które służyły takie auta, jak Austro – Daimler czy Stutz. Ale wspólników łączyło coś jeszcze, mianowicie mieli tego samego przyjaciela i towarzysza wielu podróży – Wacława Kasze, pradziadka Szymona, którego poznałem po opublikowaniu materiału Bitwa o Morskie Oko. Wacław był prywatnym kierowcą „papierowych fabrykantów”, ale przede wszystkim dał się poznać jako bardzo dobry i sprawny mechanik, dlatego dbał o wyścigową stajnie fabrykantów, znajdującą się w garażach na terenie fabryki papieru. Podczas wyścigów, jak choćby Wyścigu Tatrzańskiego, Wacław pełnił funkcję mechanika oraz pilota Szwarcsztajna. Jak wspomina prababcia Szymona, pewnego dnia pradziadek wjechał do wsi ryczącym Harleyem, a „ludzie mieli go wtedy za diabła wcielonego”.

Od lewej, Wacław Kasza, Michał Płatnikoff, Stanisław Szwarcsztajn. (źródło: archiwum prywatne Szymona Żebrowskiego)
W Łodzi
W 1929r. nastąpiły zmiany w stajni wyścigowej Szwarcsztajna, bowiem Bugatti T43 zastąpiono bardziej sportowym T35. W sierpniu Bugatti zmierzyło w Wyścigu Tatrzańskim, a w maju wzięło udział w wyścigu w Łodzi! 12 maja 1929r. na łódzkiej trasie Lutomiersk – Aleksandrów, po raz trzeci, odbył się doroczny wyścig automobilowy. Łódzkie zmagania były bardzo dużym wydarzeniem w kalendarzu automobilowych imprez rozgrywanych w II Rzeczpospolitej. Nie tylko gromadziły wybitych kierowców z całego kraju, ale przyciągały również nawet po 7000 widzów. W maju 1929r. do Łodzi ściągnęła elita polskich kierowców, a „Ilustrowana Republika” z dn. 12 maja 1929r., rozpisywała się o tych wydarzeniach następująco – „W kategorji wozów wyścigowych zgłosił się mistrz Polski Henryk Llefeldt z Warszawy, zwycięsca z roku 1927. Team marki „Bugatti” reprezentują dotąd pp.: Edward Zawidowskl ze Lwowa na ośmiocylindrowym wozie wyścigowym, Franciszek Grętkiewicz z Łodzi na 6-cylindrowym wozie sportowym i Jan Ripper z Krakowa na 4-cyllndrowej wyścigówce. Nic jest wykluczone, że w ciągu dzisiejszego przedpołudnia listy obu teamów powiększą się. Pozatem do wyścigów zgłosili się pp.: Nadzieją Marchlewska na Fiacie, Edmund Kuczewski z Warszawy na Tatrze, Halina Regulska z Warszawy, Karol Pllhal z Łodzi na Buicku, Leopold Gerhard na Avions-Voisin, Bieliński z Poznania, i wielu innych. Przypuszczalnie na starcie stanie 20-tu kierowców. Jak więc widzimy, konkurencja będzie pierwszorzędna” Nieoczekiwanie faworyt zawodów Jan Ripper zajął drugie miejsce, a Automobilowym Mistrzem Łodzi został nie kto inny, jak Stanisław Szwarcsztajn i jego pilot Wacław Kasza! Dzień po wyścigu, czyli 13 maja 1929r., w „Ilustrowanej Republice” o zwycięstwie Szwarcsztajna można było przeczytać: „Mistrz Łodzi Stanisław Szwarcstein, członek krakowskiego klubu automobilowego — jest kierowcą „pierwszej wody”. Posiada on rekord Polski na przestrzeni 1 kim. w kategorji sportowej i przestrzeni 20 kim w tejże kategorji, rekord Zakopanego, szereg czołowych miejsc w międzynarodowych raidach H.P. i szereg pierwszych nagród za zjazdy gwiaździste. Wczoraj zdobył rekord Łodzi. Jest on kierowcą – amatorem, zajmuje bowiem stanowisko dyrektora olbrzymiej papierni pod Krakowem. Jego „rumak” to 8-io cylindrowy „Bugatti” wyścigowy z komfortem. Jest to Identyczny wóz, na którym ubiegłej niedzieli wygrał francuz Dlvo, świetny narodowy wyścig Targa Florio na Sycylji i Williams — „Wielką nagrodę Monaco” („Grand Prlx Monaco”).”Analizując bardzo dużo materiałów źródłowych z łódzkich archiwów, możemy odnieść wrażenie, że prasa i czytelnicy interesowali się również międzynarodowym motorsportem, bowiem relacje z zagranicznych imprez, prezentacje zawodników oraz ich maszyn nie były czymś nadzwyczajnym w tamtym czasie. Jak możemy dowiedzieć się z dalszej części tekstu „Ilustrowanej Republiki”, po zakończeniu łódzkiego wyścigu rozdanie nagród odbyło się w Hotelu Grand w Sali Złotej, a swoim kunsztem raut ten dorównywał imprezom organizowanym w Zakopanem po zakończeniu Wyścigu Tatrzańskiego. Występowały zagraniczne orkiestry (do Zakopanego ściągano muzyków nawet z St. Petersburga), ale to na łódzkich parkietach bawiły najpiękniejsze i najznakomitsze kobiety!

Wycinek prasowy z “Hasło Łódzkie”. Dwa Bugatti na ulicach Łodzi. Na fotografii oprócz Jana Rippera oraz Stanisława Szwarcsztajna widoczny jest również Wacław Kasza. Łódź, 1929r. (źródło: Biblioteka Cyfrowa Regionalia Ziemii Łódzkiej)
Zdjęcie
Nowy Mistrz Łodzi z pewnością po części swój sukces zawdzięcza Wacławowi, bo to on dbał o to, aby jego Bugatti było w najlepszej formie. Co więcej, okres międzywojenny w polskiej motoryzacji charakteryzował się tym, że mimo rozdrobnienia na różne automobilkluby, tak naprawdę cały ten elitarny światek był jednym ogromnym tyglem towarzyskim, w którym wszyscy się znali. Stąd też Wacław wspierał w wyścigach nie tylko potentata papieru spod Krakowa. Z jego usług korzystał również sam hrabia Maurycy Potocki, z którym to Wacław wystartował między innymi w Wyścigu o Nagrodę Miasta Lwów w 1930r., a nawet gościł w rodzinnym majątku Potockich w Jabłonnej.

Hr. Maurycy Potocki i Wacław Kasza; (prawdopodobnie) Lwów, 1930r. (źródło: archiwum prywatne Szymona Żebrowskiego)
Film
Czy ta historia nie jest gotowym scenariuszem na film? Oczywiście, że jest i musi przemówić! Szymon prawie każde wakacje spędzał w domu rodzinnym pradziadka w Chechle nieopodal Pustyni Błędowskiej, niedaleko Kluczy. Pradziadek zawsze był dla Szymona „superbohaterem” z opowieści prababci, a to jedyne zachowane zdjęcie, na którym widzimy Wacława Kasze w Bugatti T43, na tle fabrycznych garaży, już samo w sobie opowiada nam niezwykłą historię. Dlatego od 2015 roku Szymon konsekwentnie tworzy film dokumentalny „Mój Dziadek w Bugatti”, który będzie miał swoją premierę w 2021 roku. Już dziś zachęcamy Was do śledzenia profilu @antoninefilms na Instagramie.

Wacław Kasza i Austro – Daimler. (źródło: archiwum prywatne Szymona Żebrowskiego)
Gazeta
Ta historia pasjonuje mnie jeszcze z jednego punktu widzenia. Fascynuje mnie papier, który odegrał w niej tak ogromną rolę. Szwarcsztajn kupił swoje Bugatti za pieniądze pochodzące z fabryki papieru. To papier uczynił go bardzo zamożnym fabrykantem, który realizował swoją pasję do wyścigów samochodowych. Blisko 100 lat później prababcia przekazała Szymonowi papierowe zdjęcie jego pradziadka w Bugatti, które stało się początkiem niezwykłej przygody. Ja natomiast otrzymałem prezent od jednego z krakowskich archiwistów, 91-letnią papierową gazetę „7 Dni”, w której zawarto relację z ostatniego w historii Wyścigu Tatrzańskiego (1929r.). Wyścig wygrał wtedy Jan Ripper, a artykuł opatrzono dodatkowo zdjęciem Stanisława Szwarcsztajna „automobilowego Asa”, wizjonera, ekscentryka, bardzo sprawnego przedsiębiorcy – fabrykant z pasją. Co ciekawe, na wspomnianym zdjęciu Szwarcsztajn siedzi w Bugatti T43, a z dużą dozą pewności możemy stwierdzić, że w 1929r. na Wyścigu Tatrzańskim wystąpił już w Bugatti T35. Papier. Fascynujący papier!
Specjalne podziękowania dla Szymona Żebrowskiego za poświęcony czas i przekazane materiały.
Źródła: archiwum prywatne Szymona Żebrowskiego; „Papiernia w Kluczach”, Przegląd Olksuki, Olgerd Dziechciarz; „Mokry wyścig”, 7 Dni, Zdzisław Kleszczyński; Narodowe Archiwum Cyfrowe; Biblioteka Cyfrowa Regionalia Ziemii Łódzkiej przy Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Łodzi
Tekst: Sławomir Poros