Uwierz w siebie! Możesz być kim tylko chcesz… jeśli tylko uda ci się to wmówić innym.
Instagram, facebook, Twitter, Tinder, YouTube, telewizja. Powszechna dostępność do środków masowego przekazu sprawia, że dzisiaj naprawdę możesz być kim tylko chcesz. Wystarczy wymyślić sobie postać i konsekwentnie kreować ją w social mediach tak długo, aż wszyscy ci uwierzą. Stąd już prosta droga do wszelkiego rodzaju oszustw, wyłudzeń i machlojek. Myślisz, że taki pomysł na życie to wymysł współczesnego świata? Pchany ciekawością, tak jak w przypadku kapitana Waltera Wanderwella, postanowiłem sprawdzić kim był inżynier Kazimierz Korsak – Małujło.
INŻYNIER
O głównym bohaterze tej historii wiadomo niewiele. Właściwie każde kolejne zdanie można zaczynać od dodania na jego początku „prawdopodobnie”. Z tekstu artykułu opublikowanego w gazecie „Łódź w ilustracji” z dn. 7 września 1924 r. dowiemy się, że Kazimierz Korsak – Małujło był inżynierem, który w 1917 roku pełnił obowiązki dyrektora zakładów AMO, czyli Moskiewskiego Towarzystwa Samochodowego (ros. Автомобильное Московское Общество). Co więcej, zakłady te miały nawet powstać dzięki jego inicjatywie. Konstruktor realizował tam swoje śmiałe pomysły techniczne, jednak wybuch rewolucji zaprzepaścił rozwój dalszej kariery w Moskwie. Wybitny projekt samochodu stworzonego przez inżyniera miał nabyć od AMO jeden z jej właścicieli niejaki Paweł Rabuszyński. Dodatkowo zobowiązał się do wybudowania fabryki w Polsce i rozpoczęcia seryjnej produkcji. W międzyczasie cały projekt został odsprzedany „angielskim kapitalistom”.
KORSARI
Fabryka samochodów, finansowana z angielskiego kapitału w porozumieniu z polskim rządem, miała powstać w Łodzi. Przedstawicielem inwestorów był tajemniczy Erick Hamilton Pitte, który osobiście pojawił się w Łodzi, aby zobaczyć miejsce wybrane pod budowę. Zaprojektowany przez Kazimierza Korsaka – Małujłę samochód Polonais – Korsari wyprzedzał swoją epokę. Miał 12 – cylindrowy silnik o mocy 110 km, a osiągami bił na głowę światowych producentów samochodów. Podczas rajdu Marsylia – Paryż samochód zdobył pierwsze miejsce uzyskując średnią prędkość 185 km/h i spalanie na poziomie 6,5l / 100 km. Jednak to nie miał być koniec możliwości Polonais – Korsari, który mógł rozpędzić się aż do 250 km/h! Innowacyjny silnik inżyniera Korsaka – Małujły miał zrewolucjonizować nie tylko branżę samochodową, ale i lotniczą. Dawał bowiem możliwość lotów na dystansie 1600 km bez konieczności międzylądowań! O temacie powstającej w Łodzi fabryce z zapałem informował również warszawski „Przegląd Przemysłowo – Handlowy” z dn. 1 października 1924 r.
A teraz o tym zapomnij!
MOSKWA
W sierpniu 1916 roku, w ramach carskiego program budowania przemysłu motoryzacyjnego, w miejscowości Tiufelewy Gaj pod Moskwą położony został kamień węgielny pod budowę nowej fabryki samochodów AMO. Jej inicjatorami była spółka „Kuznecov, Rabuszyński & Co.”. Wojskowy kontrakt opiewał na 27 000 000 rubli i zakładał dostarczenie 1500 ciężarówek. Pierwszym dyrektorem powstających zakładów został inżynier Dmitry Dmitriewicz Bondariew. Wybuch rewolucji doprowadził do fali strajków robotniczych w wyniku czego budowa fabryki nie została ukończona i nie uruchomiono produkcji własnych pojazdów. Zakład ograniczył się w tym czasie do montowania gotowych zestawów ciężarówek 15 Ter na licencji Fiata. Inżynier Bondariew został wywieziony na taczce przez proletariuszy. Później Moskiewski Komitet Miejski potępił te działania i przywrócił go do pracy. Jednak uniesiony honorem Bondariew zrezygnował i wyjechał do Charkowa. W 1935 roku wrócił do pracy w AMO, wtedy zakłady nazywały się już ZIS, a w 1956 roku przemianowano je na ZIŁ. Natomiast bracia Rabuszyńscy w 1918 roku zostali oskarżeni o machlojki przy wojskowym zamówieniu i po rewolucji wszyscy uciekli na stałe do Francji. W ten sposób pierwsza rosyjska ciężarówka opuściła zakłady AMO dopiero w 1924 roku. Jednak Kazimierza Korsaka – Małujły nigdy tam nie było, a przynajmniej milczy o tym historia fabryki.
KONSUL
W okresie PRL wielkim echem odbiła się słynna sprawa Czesława Śliwy – oszusta i fałszerza, podającego się za rzekomego konsula austriackiego. Powołując się na liczne polityczne koneksje i dyplomatyczne powiązania Śliwa, znany również jako Jack Ben Silberstein lub Jacek Zilbercfaig, przez lata oszukiwał ludzi wyłudzając przy tym pieniądze na wyimaginowane kontrakty rządowe. Dwadzieścia lat wcześniej na podobny model życia wpadł Kazimierz Korsak – Małujło. W 1922 roku, czyli dwa lata przed publikacją artykułu o Polonais – Korsari, zagościł on na łamach „Gazety Kaliskiej”. Inżynier – dyplomata wzbudził podejrzenia policyjnych śledczych, bo pojawił się nagle w Warszawie jako repatriant i zaczął się „krzątać” przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Usilnie ubiegał się o misję dyplomatyczną w charakterze „eksperta ze strony władz polskich w Rosji sowieckiej”, przedstawiając przy tym listy referencyjne od osób piastujących wysokie stanowiska. Sprawą zajęło się Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Na jaw wyszło, że od 1910 roku pracował na kolei warszawsko – wiedeńskiej jako inż. Kazimierz Małujło – Malinowski. W 1913 roku był karany i siedział w więzieniu. Ponownie został aresztowany w 1922 roku w związku z możliwą aferą dyplomatyczną.
UCIEKINIER
Po raz kolejny machlojki głównego bohatera tej historii wypłynęły w 1925 roku. „Echo Warszawskie” z oburzeniem opisywało jego postać w artykule pt. „Fałszywy organizator wielkiej fabryki samochodów. Nekrolog o śmierci człowieka, którego nikt nie znał”. Kazimierz Korsak – Małujło miał być człowiekiem o wytwornych manierach, żyjącym z dużym rozmachem, czym zjednywał sobie warszawskie elity. Mieszkał w hotelu Angielskim w Warszawie – prestiżowy budynek zniszczono we wrześniu 1939 roku, obecnie znajduje się w tym miejscu biurowiec Metropolitan. Podawał się za przyszłego właściciela wielkiej fabryki samochodów, na którą z powodzeniem pożyczał pieniądze. Gdy wierzyciele zażądali zwrotu pożyczek, fabrykant przedstawił prasowy nekrolog swojego ojca, zasłużonego ziemianina i prezesa licznych instytucji, Tadeusza Ignacego Korsaka – Małujły. Poprosił tym samym o odroczenie terminu spłaty w celu udania się na pogrzeb do rodzinnego majątku na kresach. Żałobnik wyjechał i ślad po nim zaginął. Gdy jeden z wierzycieli, oszukany na 2500 zł, zaczął sprawę drążyć okazało się, że żadnego Tadeusza Korsaka – Małujły na kresach nie znają, nikt taki nie umarł, a sam zadłużony hochsztapler uciekł do Francji. Potwierdzono również ponad wszelką wątpliwość, że domniemany inżynier i fabrykant, to pospolity przestępca.
SUNBEAM
W „Przeglądzie Wieczornym” z 1925 roku pojawiła się wzmianka o tym, że oszust o „gładkich manierach” wyłudzając kolejne pożyczki powoływał się na artykuł o powstającej fabryce samochodów w Łodzi. Wzniosła publikacja opatrzona zdjęciami, chociaż całkowicie zmyślona, uwiarygadniała go w oczach kontrahentów i faktycznie musiała działać na wyobraźnię. Jest jednak coś w czym inż. Korsak – Małujło nie kłamał. Samochód widoczny na zdjęciu naprawdę istniał, miał 12 cylindrów i faktycznie mógł rozpędzić się do niespełna 250 km/h! Nie nazywał się on jednak Polonais – Korsari, a Sunbeam 350 HP i nie pochodził z Polski, a z Wielkie Brytanii. W 1923 roku Sir Malcolm Campbell odkupił od Lee Guinnessa jego Sunbeama napędzanego lotniczym silnikiem V12 o poj. 18,3l, którym planował ustanowić nowy rekord prędkości na lądzie. Wydłużył tył bolidu, dodał charakterystyczne kołpaki na tylnych kołach oraz powiększył pionowy wlot powietrza na przedniej chłodnicy i to właśnie ten samochód widzimy na zdjęciu opublikowanym na okładce łódzkiej gazety. „Blue Birda” nie da się pomylić z żadnym innym samochodem z tamtego okresu. Ostatecznie 25 września 1924 roku, na walijskiej plaży Pendine, Sir Malcolm Campbell osiągnął prędkość 235,22 km/h. Rok później, 21 lipca 1925 roku, Brytyjczyk rozpędził „Blue Birda” do prędkości 242,80 km/h. Faktem jest też, że w 1 czerwca 1924 roku w warszawskich Wojskowych Warsztatach Okręgowych Nr 1 ukończony został prototyp polskiego samochodu – Polonja. Jego konstruktorem był inż. Mikołaj Karpowski. Niestety samochód nie wszedł do seryjnej produkcji, a po tym jak stał się fantem na loterii jego dalsze losy nie są znane.
WCIELENIA
Jak donosiła warszawska prasa w 1911 roku inż. komunikacji Kazimierz Małujło otrzymał w Paryżu odznaczenie za najlepszy projekt połączenia telefonicznego w pociągu. To mogłoby się pokrywać z informacją, że w tym czasie faktycznie pracował na kolei. Wkrótce dzięki swoim innowacjom miał otrzymać intratne kontrakty na usprawnianie tramwajów elektrycznych w Łodzi, a nawet na zbudowanie bardzo dużej sieci telefonicznej pomiędzy największymi miastami w Polsce. Z kolei w 1924 roku w „Expressie Porannym” wystąpił jako „dyrektor techniczny Akcyjnego Towarzystwa »Dom«”. W artykule poinformowano, że inż. Korsak – Małujło przystępuje do budowy ogromnego piętrowego garażu w amerykańskim stylu. Miało się tam pomieścić 350 samochodów, garaże i warsztaty oraz zbiornik na 500 ton paliwa dla użytkowników boksów postojowych. Inwestycję wyceniono na 2 000 000 dolarów i deklarowano, że 600 000 pochodzi z kapitałów zagranicznych. Nie wskazano jednak żadnych konkretów tej inwestycji. Jedną z ostatnich wzmianek na jego temat było wezwanie do stawienia się w Sądzie Okręgowym w Poznaniu z 1927 roku opublikowane na łamach „Orędownika Publicznego. Dodatek do Dziennika Urzędowego Woj. Poznańskiego”. Bank Związku Spółek Zarobkowych w Poznaniu pozwał go o oddanie długu w wysokości 1500 zł.
Kim był Kazimierz Korsak – Małujło? A może po prostu Kazimierz Malinowski? Agentem obcego wywiadu? Wyrafinowanym hochsztaplerem? Pospolitym oszustem? Genialnym fałszerzem? Czy zdjęcie portretowe opublikowane w gazecie to właśnie on, czy tylko kolejna manipulacja i kreacja? Z pewnością wokół tej postaci jest więcej znaków zapytania niż pewników. Czasy się zmieniają, zmieniają się też formy i środki przekazu. Sto lat temu głównym źródłem informacji była prasa. Czytelnicy dawali wiarę w to co czytają ufając, że redakcja rzetelnie weryfikuje swoje publikacje. Dziennikarz miał być nieskazitelnym obrońcą prawdy. Ale nie na tym polegają media i już wtedy doskonale zdawano sobie z tego sprawę. Przedrukowywano informacje wygodne dla tych, którzy chcieli, żeby zostały opublikowane. A co ważniejsze odpowiednio za nie płacili.
Wiek później nic się nie zmieniło…
Źródła:
[1] „Łódź w ilustracji” z dn. 7 września 1924 r. [2] „Przegląd Przemysłowo – Handlowy” z dn. 1 października 1924 r. [3] “Echo Warszawskie” z dn. 11 lutego 1925 r. [4] “Kurjer Poranny” 1911, nr 36 [5] “Nowy Dziennik”, 1922, nr 67 [6] “Przegląd Wieczorny”, 1922, nr 53 [7] “Nowa Gazeta”, 1911, nr 145 [8] “Przegląd Wieczorny”, 1925, nr 33 [9] “Auto”, 1924, Nr16/17Materiały prasowe ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Łodzi, Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie oraz Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej.
Tekst: Sławomir Poros
Pomoc merytoryczna i korekta: Szymon Wolny, Andrzej Jakubaszek