Zjawia się in gremio cała arystokracja samochodowa z rasowym Rolls – Roycem (własność prezesa Oskara Kona) na czele. Ten król samochodów i samochód królów budził ogólny podziw.
Pierwszy raz o Rolls-Roysie Oskara Kona, dyrektora Widzewskiej Manufaktury – jednej z największych przedwojennych łódzkich fabryk, przeczytałem ponad rok temu w książce Bolesława Lesmana pt. Recepta na Miliony. Lakoniczne informacje zawarte w biografii jednego z najbogatszych obywateli II RP, jak na przykład ta – Firma Rolls-Royce zawiadamiała, że zamówiony wóz nadejdzie do Gdańska w połowie grudnia. Około półtora roku wcześniej Oskar kupił sobie Packarda, jednak Maria marzyła o odkrytym Rolls-Royce. Miałby pierwszy taki wóz w Polsce. Teraz uległ jej kaprysowi – nie dawały mi spokoju. Pytałem wielu pasjonatów i historyków, czy ktoś zna, a może nawet widział, tego tajemniczego Rolls-Royce’a z Łodzi. Zawsze słyszałem, że i owszem kiedyś słyszeli o takim samochodzie, ale zawsze pozostawał on w sferze pewnej legendy. Napędzany ciekawością rozpocząłem poszukiwania owego statku widmo z Łodzi, co zajęło mi blisko dwanaście miesięcy. Ogromną pomoc otrzymałem od Steve’a Hubbarda – specjalisty od historii marki Rolls-Royce, członka Rolls-Royce Enthusiasts’ Club, archiwisty Silver Ghost Register oraz autora książki The Vintage Silver Ghost.
Rolls-Royce w stogu siana
Na czterystu sześćdziesięciu trzech stronach Recepty na Miliony Lesman czterokrotnie wspomina o Rolls-Roysie, ale te zdawkowe informacje zupełnie nie odpowiadają na pytanie, jak wyglądała limuzyna Oskara Kona, a tym bardziej jakie były jej losy. Pewną poszlaką okazało się umiejscowienie przez Lesmana informacji o tajemniczym Rolls-Roysie w czasie fabuły. To pozwoliło ustalić, że poszukiwane auto musiało powstać w latach 20. XX wieku. Co więcej, cytat, który rozpoczyna ten artykuł, pochodzi z łódzkiej Ilustrowanej Republiki z maja 1927 roku i wprost wynika z niego, że już w pierwszej połowie lat 20., Kon po ulicach Łodzi poruszał się Rolls-Royce’em. Te ramy czasowe, już na wstępie, identyfikowały poszukiwany samochód jako Silver Ghost. Lesman podkreślał, że auto było typu otwartego, bo takie wymarzyła sobie żona milionera. Na początku traktowałem to jako wskazówkę… jednak ta, jak się później okazało, prowadziła w ślepą uliczkę. Ale żeby dowiedzieć się o tym musiałem pewnego dnia trafić na znalezisko przełomowe w całej tej historii. Owym przełomem okazał się list, wysłany przez przedstawiciela Rolls-Royce Ltd. w Derby do samego Oskara Kona, datowany na 1934 rok. List ten był kluczem do wielu zagadek, bo zawierał informację o modelu omawianego samochodu, którym okazał się Rolls-Royce 40/50hp o numerze nadwozia 36-ZG i numerze silnika P. 427. Po Łodzi dumnie jeździł z tablicą rejestracyjną ŁD 326.
Pokaż mi swój wóz, a powiem ci kim jesteś
Mając w zasadzie kluczową informację, czyli numer nadwozia, wraz ze Steve’em Hubbardem otworzyliśmy archiwum Rolls-Royce’a, aby odszukać najważniejsze – formularz zamówienia. I mieliśmy szczęście, bo zamówienie z końca 1922 roku (samochód dostarczono do Łodzi na początku 1923 roku) zachowało się w dokumentacji fabryki. Analiza tego dokumentu pozwoliła nam na odtworzenie, krok po kroku, wyglądu pierwszego łódzkiego Rolls – Royce’a. Niestety, mimo wielu starań, nie udało nam się znaleźć żadnego zdjęcia samochodu. Dlatego, na podstawie naszych ustaleń, znakomity projektant i grafik, Bartosz Janiszewski, stworzył wizualizacje przedstawiające 36-ZG. Zamówienie nie tylko odpowiedziało nam na wiele pytań dotyczących samego Rolls-Royce’a, ale wiele powiedziało o samym Konie, o jego guście, upodobaniach i charakterze.
Wybór królów
Nadwozie do Rolls – Royce’a o numerze podwozia 36-ZG wykonała bardzo znana i ceniona angielska firma karoseryjna Hooper & Co. W tym miejscu pojawia się zaskoczenie i pewna nieścisłość. Lesman opisywał Rolls-Royce’a Oskara Kona, jako samochód typu otwartego. Tymczasem, zgodnie z zamówieniem, było to auto z karoserią typu Enclosed Drive Limousine, czyli typu całkowicie zamkniętego. Mało prawdopodobne, żeby do Kona trafił samochód z innym nadwoziem niż to określone w specyfikacji. A wszystko dlatego, że firma karoseryjna, którą wybrał Kon, należała do ścisłej czołówki. Hooper & Co. rozpoczął swoją działalność w 1807 roku jako Adams & Hooper w Haymarket w Londynie. Jej założycielami byli George Adams i George Hooper. W 1896 roku firma zmieniła nazwę na Hooper & Co. Ltd. i w tej formie funkcjonowała aż do 1959 roku. Od 1830 roku, gdy na tronie brytyjskim zasiadał Król Wilhelm IV, wytwórnia dostarczała powozy i samochody dla kolejnych następców tronu nieprzerwanie przez 130 lat. Brytyjska wytwórnia słynęła z doskonałej jakości i spełniania najbardziej wymagających projektów. Zamówienia płynęły nie tylko od koronowanych głów z Wielkiej Brytanii, ale także od króla Hiszpanii, Norwegii, czy Portugalii. Nadwozia Hoppera najczęściej były budowane na podwoziach Daimlera oraz Rolls-Royce’a. Gotowe karoserie były prezentowane w okazałym, dwupiętrowym shoowroomie w Londynie przy ul. 54 St James’ Street, w pobliżu reprezentacyjnej ulicy Piccadilly. Lata 30. przyniosły ogromny wzrost firmy, który sprawił, że w 1933 roku powstała nowa fabryka Hoopera w londyńskiej dzielnicy Acton, która funkcjonowała równolegle z istniejącym już warsztatem. To dowodzi, że do budowy 36-ZG Oskar Kon wybrał jedną z najlepszych ówczesnych wytwórni, która specjalizowała się w pracy z Rolls-Royce’em i legitymowała się królewskimi gwarancjami jakości. Królewska była też cena luksusu. Samo nadwozie 36-ZG wykonane przez Hoopera kosztowało 950 funtów. Do tego doliczono 50 funtów za tzw. long type chassis. Kompletne podwozie kosztowało natomiast 1850 funtów za podstawową wersję i podobnie jak w przypadku karoserii doliczono dodatkowe 50 funtów za jego dłuższą wersję. W całkowitej wycenie 36-ZG należy jeszcze uwzględnić bardzo długą listę kosztownych dodatków, co w efekcie sprawi, że cały samochód wycenić możemy na ok. 3000 funtów.
Szara eminencja
Kon wybrał bardzo stonowane kolory nadwozia swojego Rolls-Royce’a. Cała karoseria została pokryta farbą marki Manders w kolorze stalowo szarym. Góra limuzyny była czarna, a przez cały bok samochodu przebiegały cienkie czarne linie. Co ciekawe Kon zdecydował się na maskę z polerowanego aluminium. Rozwiązanie to było efektem pewnej mody zapoczątkowanej przez maharadżów. Gdy okazało się, że upalne słońce w połączeniu z ciepłem generowanym przez silniki Rolls-Royce’ów topi lakier z przedniej maski, postanowiono, że samochody dostarczane do Indii będą miały polerowane pokrywy silników. W ślad za tym praktycznym rozwiązaniem pojawiła się moda, a za nią podążył również i łódzki milioner. W zamówieniu nie brakło takich smaczków jak choćby figurka Spirit of Ecstasy na masce. Koło zapasowe schowane było pod pokrowcem Gertrite, które chroniło oponę przed promieniami słonecznymi i warunkami atmosferycznymi, a te bardzo szybko niszczyły ówczesną gumę.
Bagaż rejestrowany
Lista dodatków była bardzo długa i imponująca. Podobnie jak i dziś, jednym z nich były luksusowe walizki, które można było dobrać specjalnie pod zamawiany samochód. Tak też było w przypadku 36-ZG. Król Widzewa zażyczył sobie bardzo obszerny 4 – szufladowy kufer podróżny wykonany przez manufakturę Finnigans. Brytyjska wytwórnia Briana Finnigana, założona w 1830 roku, oferowała szeroki wachlarz luksusowych przedmiotów wykonywanych na zamówienie, jednak najbardziej była znana z tworzenia kufrów i walizek o najwyższej jakości. Aby taki kufer mógł być bezpiecznie transportowany, czy to w 36-ZG, czy też innych Rolls-Royce’ach, wyposażano je w rozkładany stelaż umiejscowiony z tyłu samochodu. Tak prozaiczna sprawa, jak kufer, przyczynił się do tego, że w 1920 roku wprowadzono zmiany konstrukcyjne w Rolls-Royce’ach. Henry Royce zauważył, że szofer, który musi zatankować samochód i dostać się do centralnie umieszczonego z tyłu wlewu paliwa, musi zdjąć cały bagaż ze stelażu – zbiornik paliwa był elementem podwozia i znajdował się centralnie z tyłu samochodu. Royce uznał, że nie może pozwolić na taką niedogodność względem swoich klientów, którzy kupują najlepsze samochody świata. Zlecił swoim konstruktorom, aby przenieśli wlew paliwa na bok zbiornika, tak aby tankowanie było możliwe nawet z załadowanymi bagażami. A Kon z pewnością podróżował. Wynika to ze sprawozdań finansowych Widzewskiej Manufaktury, w których rozpisywane były diety za jego eskapady. Co więcej, Lesman w Recepcie na Miliony napisał, że podczas jednej z takich podróży zagranicznych Kon zabrał ze sobą swojego Rolls-Royce’a na platformie kolejowej. Jednak szofer nie miał okazji ani razu się nim przejechać, bo auto nawet nie zostało wyładowane…
Marokańska zieleń i kredens
W przeciwieństwie do skromnego zewnętrznego wyglądu, w środku 36-ZG panował prawdziwy przepych. Fotele pasażerów zostały pokryte ciemnozieloną marokańską skórą określoną przez katalog Hoopera referencją W No. 506. Kon z pewnością musiał otrzymać katalog z próbkami tkanin, aby wybrać odpowiadający mu wzór. Boczki drzwi, dywan pod nogami i podsufitkę dopasowano kolorystycznie do foteli. W takim wnętrzu nie mogło zabraknąć drewna w wykończeniu. Przed pasażerami umieszczono kredens wykonany przez Hoopera.
Wyposażenie kredensu przygotowała natomiast wspomniana już wcześniej manufaktura Finnigana. Znajdowały się tam między innymi luksusowa szklana karafka ze szklankami, zestaw do makijażu dla Pani oraz zestaw do golenia dla Pana. Ten sam dostawca dostarczył między innymi wazoniki na kwiaty wykonane z ciętego szkła, które zostały zamontowane na słupkach drzwi. Nie zabrakło elektrycznej zapalniczki do cygar, czy też zdalnego systemu komunikacji z szoferem. Ten, uważnie słuchając wskazówek dotyczących jazdy, musiał zadowolić się siedzeniami z pospolitej czarnej skóry.
Pośrednik
W procesie zakupu i sprowadzenia Rolls – Royce’a 36-ZG do Łodzi pośredniczył Konrad Szymanowski, którego nazwisko widnieje na zamówieniu. Szymanowski był biznesmanem i polskim konsulem w Manchesterze. Jego firma pośredniczyła w sprowadzaniu z Wielkiej Brytanii do Polski maszyn dla przemysłu włókienniczego. Biuro spółki mieściło się w Manchesterze przy ul. F. Brazennose, przy czym siedziba istniejącej od 1923 roku firmy Konrad Szymanowski i Spółka znajdowała się w Łodzi przy ul. Andrzeja 51. Firma głównie zajmowała się reprezentacją krajowych i zagranicznych producentów maszyn, artykułów technicznych i surowców. Szymanowski na stałe mieszkał w Anglii w Hill Top Cotage, Hale Rd., Hale w hrabstwie Chester. Zmarł w wieku 60 lat w Wielkiej Brytanii, dokładnie 19 kwietnia 1937 roku. Przyczyną zgonu był rak żołądka połączony z zapaleniem płuc. Spadkobiercą firmy został 20-letni syn Konrada – Hilary Władysław Szymanowski, który również mieszkał w Wielkiej Brytanii. Od tamtej pory firma funkcjonowała pod nazwą Konrad Szymanowski Spadkobiercy i Spółka.
Co się stało z 36-ZG?
Rolls-Royce 36-ZG nie był zwykłym samochodem. To był jeżdżący pomnik bogactwa wykończony najdroższymi dodatkami szytymi na miarę człowieka, który kochał pieniądze. Kon u jednych wzbudzał podziw, u innych strach, a w jeszcze innych wyzwalał uczucie odrazy i nienawiści. Jego fortuna, która była jedną z największych w przedwojennej Łodzi, była naznaczona krwią i potem wielu robotników, ale i ogromną życiową przebiegłością, popartą biznesową inteligencją, która pozwalała odnaleźć się w kapitalistycznej rzeczywistości. Zdaniem robotników na swój temat Oskara Kona raczej nie zaprzątał sobie głowy, gdy odpalał kolejne cygaro w zielonym wnętrzu Rolls-Royce’a. Dołożyłem wszelkich starań, aby ustalić czy 36-ZG zachował się w jakiejkolwiek formie do dziś. Wszystko jednak wskazuje na to, że szanse na to są znikome, a scenariuszy co się z nim stało, mogłoby być wiele. Do 1935 roku z pewnością limuzyna była jeszcze w posiadaniu Kona, ale o tym napiszę w kolejnej części tajemnic pierwszego łódzkiego Rolls-Royce’a.
Jeśli podobał Ci się ten artykuł, to zachęcam żebyś rozważył postawienie mi symbolicznej kawy. To bardzo proste i nie wymaga rejestracji. Kłaniam się i bardzo dziękuję za Twoje wsparcie!
Autor: Sławomir Poros Jr.
Współautor: Steve Hubbard
Ilustrował: Bartosz Janiszewski