Dla moich Przyjaciół ze studiów, którzy wykonują zawody prawnicze – żebyście zawsze pisali piękne pisma procesowe, bo nigdy nie wiecie kto je będzie czytał za 100 lat.
– Witam Państwa! Herzlich willkommen, meine Damen und Herren! Jest styczeń 1927 roku. W progu nowego składu fabrycznego i przedstawicielstwa luksusowych limuzyn Austro – Daimlera przy ul. Piotrkowskiej 175 w Łodzi przybyłych gości wita niski otyły mężczyzna w okrągłych okularach. Właściciel salonu wesoło podryguje w rytm muzyki wygrywanej na pianinie, a każdemu zmarzniętemu przybyszowi wręcza kieliszek koniaku na rozgrzewkę. Przemawia do zebranych po polsku i niemiecku. W wielokulturowej Łodzi nikogo to nie dziwi. 38-letni Edmund Tesche nie jest postacią anonimową. Piastuje znaczącą funkcję w Łódzkim Automobil-Klubie, handluje drogimi samochodami i zna najbogatszych fabrykantów w mieście. W 1939 roku jedna z łódzkich gazet artykuł poświęcony Edmundowi zatytułuje – Wszechpotężny Tesche z Łódzkiego Automobil-Klubu.
Łódź czterech kultur[i]
O Łodzi zwykło się mówić jako o mieście czterech kultur i faktycznie od początków swojego istnienia Ziemia Obiecana była istnym tyglem narodowościowym. W 1820 roku Łódź liczyła zaledwie 767 mieszkańców. Osiemdziesiąt lat później liczba ta wynosiła prawie pół miliona. Był to olbrzymi wzrost, który był podyktowany niesłychanym wzrostem gospodarczym i rozwojem przemysłowym. Wraz z rozwojem Łodzi w XIX wieku zaczęła zmieniać się struktura narodowościowa, językowa i wyznaniowa miasta. Bardzo istotną rolę w rozwoju miasta odegrali napływowi Niemcy, którzy przywożąc tutaj kapitał i technologię stali się jednym z głównych kół napędowych łódzkiego przemysłu. Wystarczy wspomnieć w tym miejscu o fabrykanckim pionierze Ludwiku Geyerze, który do Łodzi przyjechał z Saksonii i jako jeden z pierwszych zaczął nadawać kierunek rozwoju. W 1937 roku struktura narodowościowa Łodzi przedstawiała się w sposób następujący: Polaków było 389,5 tys. (58,5%), Żydów 207 tys. (31,1%), Niemców 53,7 tys. (8,0%), Rosjan 7,3 tys. (1,0%), Rusinów (Ukraińców i właściwych Rusinów) 3206 (0,4%), Białorusinów 417 (0,06%). W 1939 roku Łódź liczyła już 672 000 mieszkańców z czego, mniejszość niemiecka stanowiła ok. 67 000. Tak skonstruowane społeczeństwo nie uchroniło się od napięć i tarć w ostatnich miesiącach przed wybuchem II wojny światowej. To wszystko doprowadziło do tego, że gdy 9 września 1939 roku do Łodzi tryumfalnie wkraczały wojska niemieckie były entuzjastycznie witane głównie przez niemiecką część mieszkańców miasta. Te obrazy skrzętnie wykorzystała propaganda III Rzeszy w swoich filmach i zdjęciach – jakoby miasto zbudowane wkładem niemieckich emigrantów powracało do macierzy.
Od początku
Edmund Bertold Waldemar Tesche urodził się 13 maja 1889 roku w Sulmierzycach, niewielkiej wsi w województwie łódzkim. Jego ojcem był Jan Karol Adolf, a matką Szarlotta Emma Emilia z domu Gletzer. Tesche odebrał staranne wykształcenie. W czasach zaboru rosyjskiego uczęszczał do polskiego progimnazjum Graczyka, a następnie ukończył Szkołę Handlową w Łodzi. Do 1909 roku pracował w przędzalni S. Landau i K. Weile, a później w fabryce H. Wagnera. Następnie pełnił funkcję urzędnika w zakładach Biedermanna. Wybranką jego serca okazała się z Maria Czerkawska z Pabianic, z którą ożenił się w 1911 roku. Czternaście lat później, na podstawie Konwencji Polsko – Niemieckiej w sprawie obywatelstwa podpisanej w Wiedniu, oficjalnie nabył obywatelstwo polskie z mocy samego prawa z wykluczeniem obywatelstwa niemieckiego. Zgodnie ze wspomnianą Konwencją obywatelstwo było przyznawane wszystkim Niemcom, którzy od 1 stycznia 1908 do 10 stycznia 1920 roku na stałe zamieszkiwali na terytorium Państwa Polskiego. Tym samym aktem, wraz z mężem, obywatelstwo polskie nabyła Maria. Od 1918 do 1921 roku, z powodu zawirowań powojennych w Europie, Edmund pracował jedynie dorywczo i utrzymywał się głównie ze swoich oszczędności. Następnie znalazł zatrudnienie w wyuczonym zawodzie jako chemik farb w farbiarni Teodora Endera w Moszczenicy. Dopiero w 1925 roku na dobre wszedł w biznes motoryzacyjny, którym zajmował się aż do śmierci. Do ostatnich dni towarzyszyć będzie mu druga żona Elżbieta z domu Kubiak, którą poślubił w 1941 roku. Maria zmarła trzy lata wcześniej. Z żadną z kobiet nie miał dzieci.
Komisowy dealer luksusu
W 1925 roku Tesche ostatecznie porzucił pracę w fabrykach i postawił na biznes motoryzacyjny. Zaczynał od handlowania akcesoriami samochodowymi. Później do oferty jego składu przy ul. Piotrkowskiej 175 w Łodzi trafiły Citroeny. W styczniu 1927 roku Tesche oficjalnie otworzył przedstawicielstwo Austro – Daimlera. Były to samochody uchodzące za synonim luksusu i doskonałości. Była to również ulubiona marka benzynowego poety Zdzisława Kleszczyńskiego, który uważał je za idealne na fatalne polskie drogi. Tesche dużo inwestował w reklamę. W 1930 roku, w ramach promocji francuskiego producenta oraz swojego salonu, ściągnął do Łodzi gąsienicowego Citroena Kegresse. Był również przedstawicielem motocykli Motosacoche, a także pojazdów ciężarowych i autobusów. Jako filantrop rozdawał nagrody w rajdach motocyklowych, a nawet kolarskich. W biegu kolarskim dookoła Polski ufundował rower i zegarek dla pierwszego Łodzianina, który przybył do miasta.
Ojciec założyciel Łódzkiego Automobil-Klubu
Jednak to nie biznes sprawił, że Tesche zapisał się w łódzkiej historii. Jesienią 1926 roku rozpoczęto prace nad ostatecznym kształtem rodzącego się Łódzkiego Automobil-Klubu. 7 lutego 1927 roku Urząd Wojewódzki w Łodzi oficjalnie zatwierdził statut klubu i przystąpiono do prac organizacyjnych. Jednogłośnie pierwszym prezesem Ł. A. K. wybrany został Karol Wilhelm Scheibler III. W dokumentach zachowanych w Archiwum Państwowym w Łodzi, nazwisko głównego bohatera tej historii pojawia się od samego początku istnienia klubu obok najbardziej wpływowych ludzi w mieście. Przede wszystkim Edmund Tesche był wymieniany jako jeden z siedmiu głównych założycieli klubu. Przez kolejne lata pełnił funkcję Członka Zarządu i Sekretarza Generalnego. Zasiadał również w Komisji Sportowej. W pierwszym roku działalności użyczył swojego salonu przy ul. Piotrkowskiej 175 jako tymczasowej siedziby klubu. Tam funkcjonował chociażby sekretariat Ł. A. K. Rok później siedzibę klubu przeniesiono do niewielkiego lokalu przy ul. Piotrkowskiej 104.
Kolacja w Grand Hotelu
Jeszcze w kwietniu 1927 roku na wspólnym Zjeździe Delegatów Automobilklubu Polski obrano kierunek rozwoju łódzkiego beniaminka i wyznaczono termin pierwszej dużej imprezy. Był nią Wyścig Płaski, który odbył się w Łodzi 15 maja 1927 roku. Po części była to zasługa Teschego, który o tę imprezę bardzo zabiegał. Organizację wydarzenia powierzono wielce zasłużonemu inż. Karolowi Kauczyńskiemu – przewodniczącemu Komisji Sportowej.[ii] Wydarzenie okazało się ogromnym sukcesem. Jak donosiła lokalna prasa wyścig przyciągnął kilkutysięczny tłum kibiców i kilkaset samochodów.[iii] Przed wyścigiem urządzono uroczystą paradę ulicami Łodzi, na czele której jechał znany fabrykant Oskar Kon swoim Rolls – Roycem, zresztą jednym z pierwszych w przedwojennej historii Polski. Markę Austro – Daimler reprezentował nie kto inny jak Tesche. Zmagania sportowe wygrał słynny kierowca Henryk Liefeldt jadący Austro – Daimlerem. Sukces imprezy doprowadził do tego, że na uroczystym bankiecie w Grand Hotelu przedstawiciele Automobilklubu Polskiego podpisali z władzami Ł. A. K. umowę afiliacyjną, przy której oczywiście pośredniczył Tesche. Dzięki tej formalności Łódzki Automobil-Klub oficjalnie dołączył do ogólnopolskich struktur.
Sport tylko na siedząco
Tesche miał 170 cm wzrostu i zdecydowanie można go nazwać otyłym, dlatego też ani nie wyglądał na sportowca, ani nim nie był. W rajdach i zjazdach gwiaździstych do Lwowa, Krakowa, Bydgoszczy, czy Łodzi jego udział ograniczał się raczej do spotkań towarzyskich. To nie zmienia jednak faktu, że w Ł. A. K. zasiadał w Komisji Sportowej, a od 1926 roku był również wiceprezesem klubu sportowego mniejszości niemieckiej Union – Touring Łódź. W swoich strukturach klub miał kilka sekcji między innymi sekcję piłki nożnej, kolarstwa, tenisa, boksu, motocyklową, hokeja na lodzie i lekko-atletyczną. Union – Touring dysponował nie tylko pokaźnym placem do różnych rozgrywek sportowych, ale również budynkiem klubowym. W 1939 roku doszło do sporu pomiędzy Urzędem Wojewódzkim w Łodzi a klubem reprezentowanym przez adw. Erwina Königa. Sprawa dotyczyła przywrócenia możliwości gry w karty przez klubowiczów – emerytów.
Rajdowiec w Austro-Daimlerze
W 1928 roku Tesche zdobył 2. nagrodę na Zjeździe Gwiaździstym do Łodzi oraz zajął 19. miejsce w klasyfikacji ogólnej Rajdu Wojewódzkiego Ł. A. K. W rajdzie wzięła udział śmietanka łódzkiego towarzystwa, między innymi dziedzic fabrykanckiej fortuny Harry Eisert, Cezary Ramisch – syn Franciszka Ramisch właściciela fabryki przy ul. Piotrkowskiej 138/140 (obecnie OFF Piotrkowska), czy też Karol Plihal – syn Leona Plihala, który na Karolewie prowadził fabrykę produkującą bieliznę i stroje kąpielowe. W 1929 roku Tesche wygrał popularną grę towarzysko – automobilową tzw. Pogoń za lisem i jadąc Citroenem jako pierwszy zlokalizował lisa.[iv] Edmund wsparł również Ł. A. K. w rekordowym Zjeździe Gwiaździstym do Poznania w 1929 roku. W lutym 1930 roku drużyna łódzkich automobilistów w składzie Harry Eisert (A. D.), Alfred Kebsh (A. D.), Edmund Tesche (A. D.), Zygmunt Karsch (A. D.) oraz Karol Plihal (Buick) zajęła pierwsze miejsce w Zimowym Zjeździe Zespołów Klubowych do Kielc z metą w Hotelu Bristol. W rajdzie udział wzięło 25 zawodników podzielonych na 5 zespołów w barwach 4 automobilklubów. Dwa pierwsze miejsca zajęli kierowcy reprezentujący Łódzki Automobil-Klubu.[v]
Sto po raz trzeci! Jest pan sprzedany!
18 października 1932 roku pismem do Magistratu m. Łodzi Tesche zgłosił, że likwiduje swoją firmę, ale to nie oznacza, że wyszedł z branży. W prasie regularnie zaczęły pojawiać się informacje o licytacjach komorniczych prowadzonych z ruchomości należących do Teschego. Na sprzedaż wystawiane były między innymi samochody reprezentowanych przez niego marek, meble, maszyna do pisania, czy też pianino. Może miało to związek z ogólnoświatowym kryzysem? A może Tesche sam dorobił się długów nie płacąc podatków i grając w karty w klubowym lokalu? Jedno jest pewne, z branży motoryzacyjnej nie wychodzi. Utrzymywał się choćby z pełnienia funkcji egzaminatora kandydatów na prawo jazdy. Był również szefem Biura Technicznego w Ł. A. K. Co ciekawe, w miejsce zlikwidowanego przez niego przedstawicielstwa przy ul. Piotrkowskiej 175 bardzo szybko pojawiła się nowa firma również oferująca akcesoria samochodowe – Autotraktor. Jej właścicielem był Tadeusz Kozłowski, który przed wojną prowadził również garaże samochodowe przy ul. Pogonowskiego 39. Zabudowania spłonęły w styczniu 1938 roku i podejrzewano, że mogła to być próba wyłudzenia odszkodowania. Kozłowski pojawi się jeszcze w tej historii nieco później.
Kiedyś wielki, dziś nieważny…
Jeszcze w maju 1939 roku w eleganckich wnętrzach łódzkiego Grand Hotelu odbyło się walne zebranie władz Ł. A. K. Tesche ponownie został wybrany Sekretarzem Generalnym klubu. Dwa miesiące później w łódzkich brukowcach nagle wybucha prawdziwa bomba! Głos Poranny ogromnym nagłówkiem pytał – Gdzie się podział p. Tesche? Istnieje przypuszczenie, że uciekł do Niemiec.[vi]
W kolejnych dniach, jak to miała w zwyczaju brukowa prasa przedwojennej Polski, dziennikarze prześcigali się pomysłach na sensacyjne nagłówki typu Kiedyś wielki, dziś nieważny…, czy Wszechpotężny Tesche z Ł. A. K. Historia łódzkiego działacza niesławnej pamięci. Sugerowano, że ucieczka Tesche do Hitlerii ma związek z przestępstwami kryminalnymi, których miał się dopuścić. W jednym z artykułów oskarżano go o to, że jako egzaminator na prawo jazdy z ramienia Ł. A. K. dopuszczał się oblewania przyszłych kierowców, którzy nie znali języka niemieckiego.[vii] Poprawki miały być sztucznie generowane i prowadzić do nieuczciwego zasilania klubowej kasy. Pod adresem przedstawiciela Ł. A. K. kierowano kolejne zarzuty. Między innymi takie, że lawirując w przepisach jednocześnie był egzaminatorem i prowadził sprzedaż samochodów, co było wówczas zakazane prawem. P. Tesche był osobistością w ŁAK-u wybitną. Jego funkcja w zarządzie, a bardziej jeszcze stanowisko egzaminatora, dawały mu szerokie uprawnienia i pole do ożywionej działalności. Niestety, częściej szkodliwej i destrukcyjnej…[viii] Dziennikarze przedstawiali Tesche jako osobę ordynarną, zachowującą się wyzywająco i zrażającą do siebie ludzi. Przykładem miał być inż. Jan Szaniawski ze Zduńskiej Woli, który po spotkaniu z Tesche miał stwierdzić, że z ludźmi jego pokroju nie należy współpracować dla dobra sportu i motoryzacji.
Gdzie sport nie może… tam Tesche dopomoże
Oprócz niejasności w systemie egzaminowania wyciągnięto na wierzch jeszcze jedną sprawę. Jesienią 1938 roku zorganizowano Międzyklubowy Turniej Warszawa – Łódź. Organizację wydarzenia powierzono tym razem łódzkiemu klubowi, a Komandorem turnieju ze strony Ł. A. K. został Tesche. Zawodnicy z Łodzi zajęli aż 12 pierwszych miejsc i z ogromną przewagą wygrali turniej w stosunku punktowym 3797 : 2656. Celem turnieju był zjazd do Rawy, ale to drugie zadanie, odnalezienie na trasie liczącej 145 km 15-tu znaków i naniesienie ich na mapę, wzbudziło wątpliwości co do uczciwości rywalizacji.[ix] Komentatorzy zarzucali, że znaki były mało widoczne i trudne do znalezienia, a łódzcy automobiliście poradzili sobie z tym zadaniem wręcz nadludzko dobrze, nanosząc je na mapę z geodezyjną dokładnością. Dodatkowo fragment przygotowanej trasy w okolicach Skierniewic był gliniasty i bardzo trudny do przejechania. Zawodnicy mieli zgłaszać obiekcje, że to bardziej fragment kampinoskiej Terenówki niż przyjemnej imprezy sportowej. Intuicyjnie ominęli ten kawałek prawie wszyscy zawodnicy z Łodzi, których z przymrużeniem oka nazywano najlepszymi kierowcami rajdowymi w Europie. Podejrzenia budziło również ośmiodniowe opóźnienie w obliczeniach ostatecznych wyników. Choć ostatecznie nikogo personalnie o nic nie oskarżono, to insynuowano, że rywalizacja mogła zostać zmanipulowana.
Powojenny rachunek
Ale co działo się z Edmundem Tesche i jego żoną po wybuchu wojny? Czy łódzcy dziennikarze mieli rację i przedstawiciel Ł. A. K. faktycznie uciekł do Niemiec? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w powojennych dokumentach, które dziś znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej. W 1946 roku śledztwo w sprawie Edmunda Tesche i jego żony Elżbiety rozpoczął oficer śledczy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Środzie Śląskiej sierżant Kazimierz Barcicki. Tesche był podejrzany o podpisanie volkslisty drugiej kategorii nr 79330. Na tym etapie śledztwa czyn ten został uznany przez prowadzącego sprawę za zdradę Narodu Polskiego. W ramach środka zapobiegawczego Tesche pod koniec 1946 roku trafił na kilka dni do zakładu karnego nr 1 we Wrocławiu. Rozpoczęło się wielkie śledztwo.
Nie wiem, nie pamiętam
24 lipca 1946 Tesche osobiście stawił się przed oficerem śledczymi PUB w Środzie Śląskiej, aby złożyć wyjaśnienia w sprawie. Oświadczył, że do wybuchu wojny był związany z branżą samochodową. W czasie okupacji pełnił funkcję w urzędzie Grundstücksgesellschaft, który zajmował się konserwacją i opieką nad opuszczonymi nieruchomościami. Tam też pracował do stycznie 1945 roku. Konsekwentnie zaprzeczył, żeby w czasie okupacji cokolwiek podpisał i wystąpił o kennkartę dla Volskdeutchów. Stwierdził, że wszelkie tego typu dokumenty musiałby podpisać omyłkowo pełniąc swoje obowiązki w okupacyjnym urzędzie, dlatego zadeklarował, że niezwłocznie złoży wniosek o rehabilitację. Tak też zrobił i już 29 lipca 1946 roku taki wniosek wpłynął do łódzkiego Sądu Grodzkiego. Własnoręcznie obszernie napisany list Tesche podsumował słowami – Deklaruję wierność Narodowi Polskiemu i Demokratycznemu Rządowi Polskiemu. Proszę o przyznanie mi pełni praw obywatelskich. Tesche zeznał również, że od razu po wojnie został aresztowany przez Sowietów, ale później jako Polak otrzymał w zarząd gospodarstwo wraz z domem przy ul. Strzeleckiej 9 w Środzie Śląskiej. Później zresztą wystąpił z wnioskiem o możliwość zakupu tej działki, bo jak tłumaczył wyremontował nieruchomość za grubszą gotówkę. Następnie po przejęciu miejscowości przez władze polskie zaczął prace w Starostwie Powiatowym jak referent transportowy i tłumacz.
Coś mi świta…
25 lutego 1948 roku Prokurator Sądu Okręgowego w Łodzi VII Wydział Karny postawił Edmundowi Tesche akt oskarżenia w sprawie VII K 1653/48. Tesche oskarżono o to, że w 1940 roku w Łodzi będąc obywatelem polskim zgłosił swą przynależność do narodowości niemieckiej. Odstąpienie od narodowości polskiej w czasie wojny stanowiło przestępstwo, które zostało określone w Dekrecie z dnia 28 czerwca 1946 r. o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945 r. Za wspomniany czyn, opisany w art. 1 § 1 Dekretu, groziła oskarżonemu kara do 10 lat pozbawienia wolności. Takie same zarzuty postawione zostały jego żonie Elżbiecie. Co zaskakujące, w uzasadnieniu do aktu oskarżenia przeczytamy, że oskarżony przyznał się do winy! I faktycznie. W swoich drugich zeznaniach, po niespełna dwóch latach, Tesche przypomniał sobie, że w 1940 roku podpisał volkslistę, ale zrobił to wyłącznie dlatego, że władze niemieckie groziły mu wywozem do obozu. Jednocześnie kategorycznie zaprzeczył, żeby korzystał z jakichkolwiek przywilejów płynących z jej podpisania, choćby z kartek żywieniowych. Opowiedział również, że ulegając ogólnej psychozie i w obawie przed zbliżającą się Armią Czerwoną, wraz z żoną postanowili uciekać z Łodzi w styczniu 1945 roku. Początkowo dotarli pociągiem ewakuacyjnym ze stacji Łódź Kaliska do Wrocławia, w którym panował zupełny chaos. Ruszyli dalej i przygodnie spotkanym samochodem dotarli do Środy Śląskiej. Tam Tesche podjął pracę w Starostwie Powiatowym zarządzając między innymi taborem samochodowym. Kończąc spotkanie ze śledczym Tesche oświadczył, że we wrześniu 1945 dołączył do P. P. S. -u, a ponadto należał do Towarzystwa Przyjaźni Polsko – Radzieckiej. W aktach sprawy znalazły się donosy tajnych współpracowników, o tym że legitymację partyjną Tesche miał dostać… w zamian za złoty zegarek przekazany lokalnemu włodarzowi. Bezpośrednio o to zapytany wytłumaczył oficerowi śledczemu, że zegarek owszem oddał, ale tylko dlatego, że przestał mu być potrzebny. W 1948 roku Tesche sam został zarejestrowany jako tajny współpracownik o ps. Ryba.
Dokument, który przetrwał wojnę
Na pamięć oskarżonego z pewnością wpływ miała niemiecka skrupulatność. Śledczy odnaleźli własnoręcznie podpisany Fragebogen z maja 1940 roku, w którym Tesche ponad wszelką wątpliwość zapewniał o swoim oddaniu wobec Rzeszy. Świadczyć o tym miały język ojczysty, za który podał niemiecki oraz przynależność do klubu Union – Touring Łódź. Przed niemieckimi władzami Tesche wyznał również, że w 1918 roku od 11 września do 19 grudnia służył jako Landsturmann w Königlich Preussischen Ersatz Bataillon Infanterie Regiment 155. Fragebogen będący uzupełnieniem volsklisty nr 79330 Tesche zakończył słowami – Ich versichere, dass ich mich zum deutschen Volkstum bekenne! (tłum. Zapewniam, że jestem oddany narodowości niemieckiej!)
Świadkowie przeciwko Tesche
W postępowaniu przygotowawczym przesłuchanych zostało kilkunastu świadków. Oficer śledczy PUB w Legnicy Jan Łagiewski przesłuchiwał między innymi Bronisława Meclera – Dwornickiego, który był kierownikiem kursów samochodowych w Łodzi. Świadek zeznał, że członkowie Union – Touring Łódź, którego Tesche był wiceprezesem, jeszcze przed wojną nie kryli się z sympatiami do wartości hitlerowskich. Próbowali je nawet przeszczepiać na grunt lokalny. Mecler – Dwornicki dodał, że członkowie klubu spotykając się w Tivoli, bardzo modnej łódzkiej restauracji, pozdrawiali się hitlerowskimi gestami. Po wkroczeniu do miasta wojsk niemieckich budynek klub już po dwóch dniach był udekorowany swastykami, a klubowicze paradowali w niemieckich mundurach. Ten sam świadek miał zeznać, że Tesche defilował wraz z niemieckim wojskiem ul. Piotrkowską, gdy to wkroczyło do Łodzi 9 września 1939 roku. Sam klub określił jako piątą kolumnę, która działała zarówno przed jak i w trakcie wojny. Nie bez znaczenia okazały się również zeznania Władysława Ozorowskiego, dozorcy jednego z budynków, nad którymi Tesche sprawował zarząd w Łodzi w czasach okupacji. Świadek zeznał, że podejrzany był komisarzem kilku budynków i według niego musiał mieć pozycję nadkomisarza, bo różni ludzie przychodzili do niego załatwiać swoje sprawy mieszkaniowe. W domu razem z żoną posługiwali się wyłącznie językiem niemieckim. Ozorowski zapamiętał, że Tesche chodził w żółtym mundurze, co mogłoby sugerować przynależność do NSKK lub NSDAP. Choć temu główny zainteresowany, kilkukrotnie o to pytany, zawsze stanowczo zaprzeczał.
Łączyła nas Piotrkowska
Inny świadek, Mieczysław Wieczorkowski zeznał, że znał Tesche od 1929 roku. Miał wtedy 27 lat i często odwiedzał sklep przy ul. Piotrkowskiej 175, bo jego szkolny kolega pracował tam jako księgowy. Świadek potwierdził, że już wtedy Tesche wykazywał się odrębną narodowością niemiecką. Tadeusz Wojnar, mechanik, potwierdził, że przed wojną podejrzany prowadził przedstawicielstwo Citroena i Austro – Daimlera, a także należał do Łódzkiego Automobil-Klubu. Wojnar zeznał, że Tesche krótko przed wybuchem wojny uciekł do Niemiec, a później powrócił do Łodzi wraz z wojskami niemieckimi, co pokrywałoby się z zeznaniami Bronisława Meclera – Dwornickiego. W podobnym tonie i zaskakująco zgodnie zeznali Tadeusz Kozłowski i Zygmunt Dmowski. Kozłowski przejął po Tesche lokal przy ul. Piotrkowskiej 175 i prowadził tam swój skład części Autotraktor. Dmowski natomiast prowadził przy ul. Piotrkowskiej 150 skład akcesoriów motoryzacyjnych i reprezentację Chevroleta. O działalności Teschego w czasie okupacji nie mógł nic powiedzieć, bo w 1941 roku został przymusowo wywieziony z Łodzi. Obaj koledzy po fachu określili Teschego jako handlarza, który nie cieszył się zaufaniem w branży.
Znajomości w schronie
W oczekiwaniu na nadejście wojsk radzieckich, niemiecka ludność Środy Śląskiej znalazła kryjówkę w schronie. Jedną z nich była Niemka Agnes Krüger, gospodyni domowa, która poznała Edmunda Tesche właśnie w takich okolicznościach. Z mężem Agnes panowie dyskutowali między innymi o tym co najlepiej mówić, gdy przyjdą Rosjanie. Tesche miał wtedy wyjawić, że należał do partii – nie określił jednak do jakiej. Niedługo potem kryjówka została zdemaskowana. Wypędzono ludzi i zrewidowano. Tesche trafił do aresztu i zaskakująco szybko został z niego zwolniony. Podobno powody były dwa – biegle znał rosyjski i miał dostęp do alkoholu. W ten sposób zaskarbił sobie przyjaźń Rosjan i spędzał z nimi czas przy pijackich zabawach. Agnes wskazała również osobę, która mogłaby udzielić szczegółowych informacji na temat małżeństwa Tesche, bo mieszkała z nimi pod jednym dachem. Okazała się nią gosposia domowa Anna Lüderitz. Anna pomagała Elżbiecie Tesche w domu, gdy Edmund został aresztowany przez Rosjan. Co zaskakujące, Lüderitz zeznała, że Tesche przyjechał do Środy Śląskiej, bo tutaj jego krewny prowadził restaurację Schwarze Adler przy ul. Lignickiej i tam też mieli zamieszkać wraz z żoną zaraz po przyjeździe. Ów krewny miał być bratem jego ojca Adolfa. Ta teoria zupełnie kłóciła się z wyjaśnieniami Edmunda i rzucała nowe światło na jego zeznania. Po wyjściu z aresztu Tesche świetnie dogadywał się z nową władzą, tymczasem Anna, jako Niemka, została wysiedlona z powodu swojej narodowości. Po jakimś czasie wróciła do Środy Śląskiej w nadziei na odzyskanie utraconego majątku. Na przeszkodzie miał jej stanąć Tesche, który nie chciał jej wpuścić do mieszkania i pozwolić na zabranie swoich rzeczy, jak na przykład maszyna do pisania. A jak sam Tesche uniknął wysiedlenia ze Środy Śląskiej, a co więcej domagał się przyznania mu działki wraz z domem? Był to okres przekazania władzy Polakom przez Rosjan. Tesche wykorzystał ten moment zawirowań, udowodnił swoje polskie korzenie i zaczął układać się z kolejną władzą.
Adwokat narodowiec
Zarówno w procesie przeciwko Edmundowi, jaki i Elżbiecie Tesche, przed wymiarem sprawiedliwości reprezentował małżeństwo adw. Bolesław Grochowski. Przed wojną Grochowski słynął z przynależności do łódzkiego Obozu Narodowego. Był miejskim radnym z ramienia tego ugrupowania i tytułował się adwokatem chrześcijaninem. W 1939 roku wchodził w skład zarządu Związku Adwokatów Polskich. W licznych przedwojennych procesach bronił narodowców. Sam zasłynął z płomiennych antysemickich wystąpień. W lutym 1939 roku wraz z innymi przedstawicielami Obozu Narodowego, między innymi z adw. Pawłem Szwajdlerem, na wystąpieniu w Radzie Miejskiej, głośno podnosili kwestię życia społecznego w Łodzi bez udziału Żydów. Grochowski wtórował wtedy Szwajdlerowi wykrzykując Do Palestyny, albo do ghetta! oraz Niech żyje masoneria![x] Obrońca Teschego przed wojną był również związany z antyżydowskim Orędownikiem wielokrotnie broniąc redaktorów tej gazety w procesach sądowych. Grochowski miał też opowiadać się za bezwzględnym wyrzucaniem lokatorów niepłacących czynszu w kamienicach.[xi] Wieloletnim kompanem Grochowskiego na sali sądowej był inny zagorzały narodowiec i symbol polskiego antysemityzmu łódzki adw. Kazimierz Józef Kowalski. W 1936 wspólnie bronili narodowych bojówkarzy, którzy zostali oskarżeni o wrzucanie petard do żydowskich sklepów, składów i magazynów. W głośnym procesie na ławie oskarżonych zasiadło 27 bojówkarzy związanych z Stronnictwem Narodowym, którym miał przewodniczyć 28-letni aplikant adwokacki Napoleon Siemaszko.[xii]
Odroczona płatność?
Siemaszko został oskarżony o budowanie struktur, pozyskiwanie pieniędzy na działalność i organizowanie napadów na żydowskie sklepy i magazyny. Grochowski potrafił umiejętnie sprawy odraczać i przeciągać. Ostatecznie za zamachy petardowe wszyscy oskarżeni usłyszeli wyroki skazujące. Aplikant Siemaszko został skazany na cztery lata pozbawienia wolności[xiii], a Orędownik wylansował go z czasem na swoistego rodzaju wojownika – męczennika. Sąd nie miał wątpliwości, że tajna i konspiracyjna działalność oskarżonych była z góry nastawiona na niszczenie cudzego majątku. Pod koniec czerwca 1939 roku, z pewnością w dowód uznania za swoje męczeństwo, Siemaszko został wybrany jednym z członków zarządu Stronnictwa Narodowego. W 1942 roku adwokata Kazimierza Kowalskiego rozstrzelali Niemcy w Zgierzu. Nie znamy przedwojennych powiązań Bolesława Grochowskiego i Edmunda Tesche, ale daje nam to obraz ciekawej relacji. Być może w czasach okupacji znajomość ta miała swoje drugie oblicze, a późniejsze zaangażowanie w obronę małżeństwa Tesche było spłatą długu wdzięczności.
Jestem chory!
Podczas procesu adw. Bolesław Grochowski, znanymi sobie metodami, przedkładał liczne zaświadczenia od lekarzy o tym, że jego klient jest bardzo poważnie chory co uniemożliwia jego osobiste stawiennictwo w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Z jednego z takich zaświadczeń dowiemy się, że od 25 października 1946 roku jego klient przebywał w Szpitalu Sióstr Elżbietanek we Wrocławiu. Po kolejnych zaświadczeniach lekarskich zdecydowanie widać, że stan Teschego znacznie pogarszał się z roku na rok. W 1949 roku, 59-letni Tesche, trafił ponownie do wrocławskiego szpitala po raz trzeci. Z akt sprawy dowiemy się, że chorował na cukrzycę, otyłość, zaburzenia rytmu serca i niedokrwistość serca. Niemożność stawiennictwa w Sądzie Okręgowym w Łodzi spowodowała, że 15 października 1949 roku zapadła decyzja o przekazaniu sprawy do Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Niestety do procesu nie doczekał sam oskarżony. Edmund Bertold Waldemar Tesche, wszechpotężny działacz Łódzkiego Automobil-Klubu, zmarł w Środzie Śląskiej 7 grudnia 1949 roku w wieku 60 lat.
Wdowa gra vabank
Po śmierci Edmunda adwokat Grochowski wciąż reprezentował Elżbietę Tesche podczas procesu. W swoich zeznaniach przed sądem wdowa nie przyznała się do winy i konsekwentnie utrzymywała, że do podpisania volkslisty i wszelkich innych dokumentów zmuszał ją mąż. Tesche miał jej grozić i mówić, że jest głupia i niczego nie rozumie, a jeśli nie podpisze dokumentów, to z pewnością zostanie wywieziona do Niemiec na przymusowe prace. W takim charakterze, z ogromną konsekwencją, została utrzymana cała linia obrony. Elżbieta nie zaprzeczyła, że w maju 1939 roku uciekła przez zieloną granicę do Berlina, aby ratować ciężko chorego syna Harrego. W Berlinie syna leczono naświetleniami i zastrzykami, dzięki czemu uniknął operacji, która mu groziła. Po wybuchu wojny podjęła pracę w zakładach Rheinmetall – Borsig AG należących już wtedy do koncernu Reichswerke Hermann Göring. Elżbieta podała również dwa adresy zamieszkania, pierwszy przy Rossinistraße, a drugi przy Krausnickstraße. W 1940 roku wróciła do okupowanej Łodzi. Dlaczego? Tego nie tłumaczyła. Jej historię potwierdziła w swoich zeznaniach Wanda Below, siostra Elżbiety, dodając, że Harry był chorowity, a wszystkim w domu kierował jej szwagier Edmund.
Śmierć za Rzeszę
Sprawa syna Elżbiety przewija się w śledztwie kilkukrotnie, bo to jego choroba miała być alibi ucieczki do Berlina. Harry Krause był synem Elżbiety z pierwszego małżeństwa z Otto Krause. W akcie urodzenia Harrego (ur. 29 września 1918 roku) Elżbieta została wpisana pod swoim zniemczonym imieniem Elza. Miała wtedy dwadzieścia jeden lat.[xiv] Z Otto rozwiodła się i wyszła za swojego przyjaciela Edmunda Tesche 1 marca 1941 roku. Ten był już wtedy bezdzietnym wdowcem. W czasie okupacji Elżbieta nie pracowała i była na utrzymywaniu męża. Rodzina mieszkała przy ul. Narutowicza 57, a przed samym wybuchem wojny przeniosła się na ul. Różaną. Harry zginął 13 marca 1942 roku pod Leningradem jako żołnierz wojska niemieckiego. Do armii III Rzeszy został powołany we wrześniu 1940 roku zaraz po powrocie z Berlina do okupowanej Łodzi. W toku postępowania sąd ustalił, że w fragebogen podczas wyjazdu do Niemiec Elżbieta wcale nie wpisała jako powodu wyjazdu choroby syna. Napisała natomiast, że wystąpiła o obywatelstwo Rzeszy, które jeszcze nie zostało wydane, dlatego prosi o stosowne zaświadczenie, bo syn dostał powołanie do wojska. W trakcie rozprawy sąd przedstawił, że oskarżona dwukrotnie wypełniła i osobiście podpisała fragebogen. Pierwszy raz w berlińskim Polizeipräsidium 11 stycznia 1940 i drugi raz 20 maja tego samego roku już w okupowanej Łodzi (Litzmannstadt).
Wyrok
26 czerwca 1950 roku Sąd Okręgowy w Łodzi VII Wydział Karny uznał Elżbietę Tesche za winną podpisania volkslisty i skazał ją na 6 miesięcy pozbawienia wolności. W uzasadnieniu sąd obalił linię obrony przyjętą przez adw. Grochowskiego, że do wszystkich zarzucanych czynów była nakłaniana przez męża. Sąd nie dał temu wiary zwracając uwagę na fakt, że oskarżana aż dwukrotnie własnoręcznie wypełniła kwestionariusz fragebogen. Zeznania Wandy Below o tym, że syn Elżbiety był bardzo chory, również nie przekonały sądu. W toku postępowania nie wykazano wystarczających dowodów na pomoc oskarżonej wobec ludności polskiej w czasie okupacji. Zeznania świadków o rzekomej pomocy i związkach z Polakami nie były wystarczające, choć w sprawie ich nie brakowało. Ostatecznie, 17 sierpnia 1950 roku, Sąd Okręgowy w Łodzi VII Wydział Karny, po wysłuchaniu wniosku prokuratora, postanowił wobec nieprawomocności wyroku w stosunku do Elżbiety Tesche oraz śmierci Edmunda Tesche postępowanie karne przeciwko Elżbiecie i Edmundowi Tesche umorzyć.
Artykuł powstał dzięki współpracy z Archiwum Państwowym w Łodzi
oraz łódzkim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej.
Jeśli podobał Ci się ten artykuł, to zachęcam żebyś rozważył postawienie mi symbolicznej kawy. To bardzo proste i nie wymaga rejestracji. Kłaniam się i bardzo dziękuję za Twoje wsparcie!
Źródła:
[i] Rzepkowski Arkadiusz, Skład narodowościowy, wyznaniowy i językowy ludności Łodzi w Drugiej Rzeczypospolitej, Przegląd Nauk Historycznych 2008, R. VII, nr 1
[ii] Auto, nr 4/1927
[iii] Ilustrowana Republika, 135/1927 s. 6
[iv] Express Wieczorny Ilustrowany, 188/1929, s. 7
[v] Auto, nr 3 / 1930
[vi] Głos Poranny, Gdzie się podział p. Tesche?, nr 204/1939, s. 6
[vii] Głos Poranny, Ekwilibryści z Ł. A. K. Jak p. Tesche egzaminował kandydatów na kierowców, nr 214/1939, s.
[viii] Głos Poranny, Wszechpotężny Tesche z Ł. A. K., nr 211/1939, s. 10
[ix] Auto, Międzyklubowy Turniej Warszawa – Łódź, nr 10/1938, s. 33-34
[x] Ilustrowana Republika. 1939-02-17 R. 17 nr 48
[xi] Łodzianin, nr 81 / 1937, s. 5
[xii] Orędownik: ilustrowane pismo narodowe i katolickie, nr 79 / 1936, s. 1
[xiii] Echo., nr 98 / 1936, s. 2
[xiv] Akt 202, Parafia św. Jana (ewang.), jednostka U-1918
Okładka artykułu: karykatura Edmunda Tesche z Auto, nr 6/1927