2083896509.M2E4MWE5Zg==.OGMzMDgzMmJlNjdl.NDA5NGJkMjMyMzEzNzFiNmZhNTg=

Czy Sommer zagrabił warsztat Kulpińskiego?

Mój pierwszy artykuł o przedwojennych łódzkich wytwórniach karoserii był jedynie początkiem fascynującej podróży przez warsztaty samochodowe dawnej Łodzi.

Rachunki z odroczoną płatnością

Po II wojnie światowej rozpoczął się wielki okres rozliczeń. Z uwagi na niemiecką skrupulatność, PRL-owskim prokuratorom materiału dowodowego nie brakowało. Dzięki bogatym kartotekom, które zawierały imiona, nazwiska, adresy, a niekiedy nawet obszerne wyjaśnienia, służbom PRL bardzo łatwo było ustalić kto i w jakich okolicznościach na przykład podpisał volkslistę. Dotychczas największe śledztwo w takiej sprawie przeprowadziłem układając w całość losy działacza Łódzkiego Automobil-Klubu Edmunda Tesche. Etniczna złożoność przedwojennej Łodzi sprawia, że takich spraw było znacznie więcej. Dziś przedstawię kolejną z nich, jednak od razu pragnę zaznaczyć – poniższą historię opisałem wyłącznie na podstawie akt procesowych pochodzących z archiwum IPN w Łodzi. Dołożyłem wszelkich starań, aby zachować pełen obiektywizm, a ocenę poszczególnych postaw bohaterów pozostawić wyłącznie Czytelnikowi. Należy przy tym pamiętać, że powojenne procesy były bardzo trudne. Starano się w nich rozliczać ludzi z ich zachowań i działań podejmowanych w skrajnie trudnych warunkach, bo w obliczu walki o własne życie. Widać to choćby w zeznaniach świadków, które bardzo często były przepełnione powojenną złością, goryczą i pierwotną chęcią zemsty.

Odręczny list Józefa Kulpińskiego – właściciela jednej z łódzkich wytwórni karoserii  (źródło: APŁ)

Akt oskarżenia

W kwietniu 1948 roku prokurator Sądu Okręgowego w Łodzi postawił akt oskarżenia przeciwko Józefowi Janowi Kulpińskiemu, którego oskarżono o to, że w 1942 roku będąc obywatelem polskim zgłosił swoją przynależność do narodu niemieckiego, czyli po prostu podpisał volkslistę. Jak już opisałem to w artkule „Wytwórnie karoserii samochodowych w przedwojennej Łodzi” przed 1939 rokiem Józef Kulpiński prowadził zakład karosujący samochody przy ul. Cegielnianej 62, obecnie ul. Stefana Jaracza. Warsztat znajdował się vis a vis ówczesnego Teatru Polskiego, obecnie Teatru im. S. Jaracza. Kulpiński przyznał się do winy. W toku śledztwa razem ze swoim obrońcą adw. Piotrem Lipińskim starał się jednak udowodnić, że volkslistę podpisał ze strachu o życie całej swojej rodziny, a przy tym działał pod przymusem zindoktrynowanego sąsiada.

źródło: archiwum prywatne Andrzeja Jakubaszka

Żona z rodu niemieckiego

Kulpiński tłumaczył, że głównym powodem, dla którego podpisał volkslistę była obawa o żonę i dzieci. Julia Helena Kulpińska z domu Lisner była z pochodzenia Niemką. Ona volkslistę po prostu musiała podpisać, bo w innym wypadku, jako Niemka, zostałaby momentalnie oskarżona o zdradę Rzeszy i bardzo szybko trafiłaby do obozu pracy. Kulpiński nie uniknął przymusowej pracy na rzecz okupacyjnej władzy. Został przydzielony do pracy w roli stróża w budynku przy ul. Jaracza 34 w Łodzi, w którym urządzono dom publiczny. W toku śledztwa żona Kulpińskiego opisywała, że warunki tej pracy były bardzo ciężkie, a mąż mimo wielokrotnych próśb został z niej zwolniony dopiero w wyniku podpisania volkslisty. Mimo trudności rodzina zachowywała swoją polskość. We własnym domu, tym samym narażając się na fatalne konsekwencje, Kulpińscy udostępniali miejsce Marii Szantyrównej. Ta w tajemnicy przed Niemcami uczyła zarówno dzieci Kulpińskich, jak i obce, języka polskiego oraz innych przedmiotów z zakresu klasy szóstej. Za tę działalność nauczycielka trafiła do Oświęcimia. Obóz przetrwała. To między innymi jej zeznania potwierdziły, że do domu Kulpińskich przychodzili umundurowani Niemcy, którzy mieli nękać rodzinę.

Wniosek adw. P. Lipińskiego, obrońcy J. Kulpińskiego, do Sądu Okręgowego w Łodzi, 1948 (źródło: IPN w Łodzi)

Z jednej branży

W procesie Kulpińskiego zeznawało wielu świadków, którzy zapewniali, że Józef nigdy nie zapomniał o swoich polskich korzeniach. Zgodnie przyznawali, że do podpisania volkslisty notorycznie miał namawiać go niejaki Alfred Sommer. Rodzina Sommerów, podobnie jak i Kulpiński, prowadziła warsztat karoseryjny w Łodzi. Alfred Hugo Bertold Sommer urodził w 1854 roku się w Friedland w Niemczech. W Łodzi już w 1910 roku prowadził wiedeńską remizę, która wypożyczała bryczki na różne okazje.

źródło: archiwum prywatne Andrzeja Jakubaszka

Później, gdy zakład przeniesiono na ul. Gdańską, przedsiębiorstwo Sommera zajęło się budowaniem powozów, a następnie karosowaniem samochodów. Z uwagi na to, że w przypadku sprawy Kulpińskiego mówimy o zdarzeniach z ok. 1942 roku, to z pewnością nie dotyczyła ona Alfreda Sommera Seniora, bo ten zmarł w 1934 roku. Wtedy interes przejął jego syn Willi Sommer. Ale w rodzinie był jeszcze jeden Alfred. Z moich ustaleń wynika, że Alfred Hugo Bertold Sommer i jego żona Maria Antonina z domu Nebe mieli sześcioro dzieci – Williego Eugeniusza Alfreda (ur. 1883),  Lydię Huldę Klarę (ur. 1884), Alfreda Hugo (ur. 1887), Roberta Maurycego (ur. 1888), Friede Martę Klarę (ur. 1889) i prawdopodobnie najmłodszego Alfonsa (ur. 1897).

źródło: archiwum prywatne Andrzeja Jakubaszka

Prześladowanie

Alfred Sommer Junior według Kulpińskiego w czasie okupacji stał się prześladowcą jego rodziny. Sam oskarżony zeznawał w taki sposób – Byłem właścicielem przedsiębiorstwa reparacyjnego samochodów. Gdy wybuchał wojna sprowadził się tam partyjniak Alfred Sommer, który zabrał mi przedsiębiorstwo i zaczął się nami interesować. Sommer regularnie miał nachodzić Kulpińskich, odgrażać się i zapewniać, że prędzej czy później zostaną wywiezieni do obozów. Sommer miał nie tylko przejąć warsztat Kulpińskiego, ale również pewną część mieszkalną, do której się wprowadził i przez co stał się jego sąsiadem.

Fragment wniosku Julii Kulpińskiej do prokuratora Sądu Okręgowego w Łodzi, 1947 (źródło: IPN w Łodzi)

List z frontu

Jednym z dowodów w sprawie Kulpińskiego był list, okazany przez obrońcę w oryginalne podczas rozprawy, wysłany i podpisany przez Alfonsa Sommera. W trakcie procesu adwokat Kulpińskiego pominął jednak kwestię tego, że list podpisał Alfons, a nie Alfred Junior, któremu przypisywano prześladowanie Kulpińskich. Oskarżony wyjaśnił, że list znalazł w mieszkaniu zajętym w czasie okupacji przez Sommera. Korespondencja była datowana na maj 1944 rok. W liście adresowanym do rodziny znalazło się nawet miejsce dla Kulpińskiego – to co mnie złości, to że Kulpiński nie jest żołnierzem. On powinien parę lat być w wojsku, to by z niego zrobili Niemca. W innym miejscu tego samego listu Sommer dodaje – dostałem pochwałę od naszego szefa batalionu za złapanie trzech jeńców angielskich. To też dużo warte, bo ich trzech mniej i prędzej się skończy wojna. O tym, że Sommerowie okupowali mieszkanie Kulpińskiego, zeznał świadek Zygmunt Zdziechowski. Przedstawione dowody i przesłuchani świadkowie nie przekonali sądu. W pierwszej instancji Sąd Okręgowy w Łodzi w sierpniu 1947 roku uznał Kulpińskiego za winnego i skazał go na jeden rok pozbawienia wolności. Po przeprowadzeniu rewizji wyroku, gdy adwokat Kulpińskiego wytknął szereg błędów w interpretacji dowodów, w listopadzie 1949 roku Sąd Apelacyjny ostatecznie uniewinnił Kulpińskiego.

Fragment wniosku rehabilitacyjnego J. Kulpińskiego, 1945 (źródło: IPN w Łodzi)

Na tym nie koniec

W innym procesie karnym, pod koniec 1949 roku, oskarżonym o podpisanie volkslisty został Willy Sommer – brat Alfreda Juniora i Alfonsa. To właśnie Willy w 1935 roku przejął firmę karoseryjną po ojcu. Na przesłuchanie oskarżony stawił się z żoną Stefanią, jednak sprawa została odroczona. Powodem był stan zdrowia Sommera, który w dniu przesłuchania miał 67 lat i nie był w stanie mówić, a nawet przejawiał objawy otępienia umysłowego.  Stan ten potwierdzało zaświadczenie lekarskie wystawione przez dr Stanisława Kalczaka, w którym zdiagnozował u oskarżonego stan po apopleksji mózgowej (udar), ponadto otępienie umysłowe oraz arteriosklerozę ogólną, czyli po prostu miażdżycę.

List W. Sommera do Urzędu Przemysłowego, 1935 (źródło: APŁ)

Dziwny układ

Stan zdrowia Williego nie zatrzymał jednak możliwości przesłuchania świadków. Stefan Lisik, podobnie jak Sommerowie i Kulpiński, prowadził własny warsztat samochodowy przy ul. Oblęgorskiej 6 w Łodzi. Lisik zeznał, że Willy Sommer na jego żądanie zajął prowadzony przez niego warsztat przy ul. Oblęgorskiej 6, a sam został w nim pracownikiem. W mniemaniu Lisika miał to być przejaw pomocy Polakom wobec wojennej rzeczywistości. Potwierdzają to prokuratorskie akta, w których wpisano, że Willy Sommer w czasie okupacji prowadził zakład ślusarski właśnie przy ul. Oblęgorskiej 6, natomiast przed wojną przy ul. Gdańskiej 126/28. Ponadto według świadków Sommer w swoim mieszkaniu miał mieć portret Hitlera, należał do S. A., chodził w niemieckim mundurze i wywieszał swastyki.

Firmowa korespondencja A. Sommera dot. kredytu, 1929 (źródło: APŁ)

Gdzie pochowano prawdę?

W takich sprawach, jak proces Kulpińskiego i Sommera, bardzo trudno określić jak wyglądała prawda. Wojna sprawia, że ludzie walcząc o własne życie i próbując jakkolwiek normalnie żyć posuwają się do różnych czynów. Ciekawą wskazówką w tej sprawie może być dokument, na który natrafiłem przygotowując pierwszy artykuł o łódzkich firmach karoseryjnych. Był on w dokumentach przedsiębiorstwa Alfreda Sommera Seniora. Otóż w wywiadzie kredytowym z 1929 roku zaznaczono – synowie właściciela ujawniają niekiedy skłonności do szykan. Nie sprecyzowano na jakim tle miały być to zachowania, ani jak się miały one przejawiać, ale coś musiało spowodować, że taka informacja trafiła do bardzo krótkiej notatki.

Wywiad kredytowy dot. firmy A. Sommer, 1929 (źródło: APŁ)

 

Jeśli podobał Ci się ten artykuł, to zachęcam żebyś rozważył postawienie mi symbolicznej kawy. To bardzo proste i nie wymaga rejestracji. Kłaniam się i bardzo dziękuję za Twoje wsparcie!