2083896509.M2E4MWE5Zg==.OGMzMDgzMmJlNjdl.NDA5NGJkMjMyMzEzNzFiNmZhNTg=

Ułańska fantazja – samochodowy pościg za balonem

W lipcu 1929 roku Automobilklub Wielkopolski we współpracy z Aeroklubem Polskim po raz pierwszy zorganizował samochody pościg za balonem. I to dosłownie!

Samochody biorące udział w Zjeździe Gwiaździstym do Poznania, 1929 (źródło: NAC)

Świetny sukces Łódzkiego Automobil-Klubu zasługuje na specjalne podkreślenie, gdyż Klub ten, stosunkowo niedawno powstały, nie liczy jeszcze wielu członków. To też najliczniejszy udział w Zjeździe do Poznania i wspaniałe zwycięstwo tam odniesione świadczy tem wymowniej o olbrzymim zapale sportowym, żywotności i energii Klubu łódzkiego, oraz wytężonej pracy jego Komisji Sportowej pod kierownictwem niestrudzonego Prezesa p. Karola Kauczyńskiego[i]

Parada samochodów ulicami Poznania, 1929 (źródło: NAC)

Zjazd gwiaździsty

Zjazd gwiaździsty do Poznania nie różnił się niczym od dobrze już znanych polskim automobilistom imprez tego typu. Każdy uczestnik mógł wystartować z dowolnego miejsca, dokładnie minutę po północy, w nocy z 26 na 27 lipca. Na mecie w Poznaniu, którą wyznaczono w koszarach 7. Dywizjonu Samochodowego przy ul. Ułańskiej, zawodnicy musieli się stawić między 16:00 a 18:00. Do imprezy zgłoszono aż 206 samochodów z całego kraju, czyli dwukrotnie więcej niż w roku poprzednim. Była to rekordowa frekwencja. W określonym czasie do Poznania dotarło 156 załóg. Zagłębiając się w zapisy regulaminu[ii] z 1929 roku dowiemy się między innymi, że zaplanowana trasa nie mogła być krótsza niż 300 km i trzeba było ją wcześniej zadeklarować w zgłoszeniu. Start oraz przejazd kolejnych odcinków musiał być potwierdzony w książce kontrolnej tzw. wizami przejazdowymi. Te potwierdzić mogły władze klubów, komisariaty policyjne, urzędy kolejowe, celne i pocztowe. Aby wszystko miało formalny charakter uczestnicy musieli skrzętnie wypełniać książkę kontrolną, którą otrzymywali pocztą przed rozpoczęciem rywalizacji. Jej zgubienie równało się z dyskwalifikacją, bo prawidłowo wypełniona stanowiła najważniejszą podstawę obliczania punktów. Zawodnicy musieli poruszać się zgodnie z przepisami ruchu drogowego, a ewentualne konsekwencje naruszeń tego porządku podlegały wyłącznej odpowiedzialności poszczególnych zawodników. Rywalizację indywidualną po przejechaniu 1074 km wygrał inż. Marian Duszyński jadący Tatrą z sześcioosobową załogą. Duszyński wystartował z Wielkopolskiego Automobilklubu.

źródło: Panorama. Dodatek niedzielny “Republiki”, 1929 / zbiory WBP za baedeker łódzki

Łódzki Automobil-Klub rozbija bank!

Podczas Zjazdu gwiaździstego do Poznania w 1929 roku przyznano kilka nagród klubowych, których zasady rozgrywania różniły się od siebie, a każde trofeum miało odrębny mini regulamin. Największą chrapkę na trofea miał Krakowski Klub Automobilowy. Co do zasady, klub lub zawodnik, który trzykrotnie zdobył jakieś trofeum miał prawo do zatrzymania go na zawsze. Taki zwyczaj obowiązywał choćby podczas Wyścigu Tatrzańskiego, w którym bliski tego osiągnięcia był Jan Ripper dwukrotnie wznosząc nad głową Wielką Nagrodę Tatr. Krakusom brakowało jednego zwycięstwa, aby na stałe przyozdobić klubową gablotę aż dwiema zdobyczami, które można było wywalczyć podczas zjazdu do Poznania. Jednak plany te pokrzyżowali łódzcy automobiliści, którzy okazali się ogromnym zaskoczeniem i zgarnęli trzy z czterech trofeów. Zdobywając 16200 punktów Ł. A. K. otrzymał klubową Nagrodę Powszechnej Wystawy Krajowej. Zasady jej przyznania były dość proste – każdy automobilklub miał z góry ustalony współczynnik odległości od Poznania. Na przykład dla Łodzi było to 300 (km), a dla Krakowa 415 (km). Ten współczynnik należało pomnożyć przez ilość samochodów z danego klubu. Tak więc, 300 (km) pomnożone przez 54 (tyle załóg z Łodzi dojechało na zjazd w regulaminowym czasie) daje nam 16200 pkt. Kolejną nagrodę przechodnią, kryształową wazę oprawioną w srebro, ufundowaną przez Bank Wzajemnych Ubezpieczeń “Vesta” w Poznaniu, również zgarnął Ł. A. K. Taki sam los spotkał nagrodę przechodnią ufundowaną przez Śląski Klub Automobilowy, która na rok trafiła do łódzkich automobilistów.

Srebrny puchar na otarcie łez

Mało brakło, a Łódzki Automobil-Klub musiałby sam sobie przyznać ufundowany przez siebie puchar. Zdobywając 473,95 pkt. kierowcy z Łodzi przegrali rywalizację z Krakusami, którzy uzbierali 503,13 pkt. Może był to wyraz zlitowania się nad kolegami z południa, którzy mieli duże oczekiwania co do poznańskiego zjazdu. W celu zachęcenia jeźdźców amatorów do brania udziału w zbiorowych imprezach samochodowych, ofiaruje Komisja Sportowa Ł.A.K. nagrodę przechodnią na doroczne Zjazdy Gwiaździste Polskich Klubów Automobilowych. – przeczytamy w regulaminie Zjazdu gwiaździstego do Poznania z 1929 roku. Nagrodę tę można było zdobyć raz do roku i na taki też czas trafiała do zwycięskiego klubu. Kolejni zwycięzcy byli grawerowani na pucharze, co podkreślono, na koszt Ł. A. K. Zasada była prosta – suma zdobytych punktów, podzielona przez ilość klasyfikowanych samochodów, które się o tę nagrodę ubiegały, przy udziale przynajmniej 5-ciu wozów z jednego klubu.  Tak jak w przypadku innych nagród trzykrotne zdobycie trofeum uprawniało do zatrzymanie go na własność.

Puchar wędrowny ufundowany przez Komisję Sportową Łódzkiego Automobil-Klubu

Łódzkie charaktery

Łódzki Automobil-Klub zgłosił do zjazdu najwięcej samochodów, bo aż 64 maszyny. W obsadzie każdego wozu mogła być dowolna ilość osób zgodna z przeznaczeniem pojazdu, tym sposobem w sumie z Łodzi wyruszyło aż 250 uczestników. [iii] Wśród startujących nie mogło oczywiście zbraknąć właściciela jednej z pierwszych łódzkich szkół jazdy Franciszka Grętkiewicza i dziedzica fabrykanckiej fortuny Harrego Eisterta.  To był naprawdę imponujący wynik biorąc pod uwagę, że klub miał wtedy zaledwie trzy lata. W regulaminowym czasie do mety dojechały aż 54 łódzkie załogi. Z ponad 200 ekip z całej Polski, które wystartowały do Poznania, 12 pokonało trasę przekraczającą 1000 km. Wśród nich byli również Łodzianie. Karol Plihal jadący Buickiem przejechał 1062 km. Karol był synem bardzo zamożnego fabrykanta Leona Plihala, który do Łodzi przyjechał z Czech i w 1893 roku na Karolewie założył Fabrykę Wyrobów Trykotowych i Dzianych „Leon PLIHAL i S-ka” produkującą między innymi bieliznę i stroje kąpielowe. Modernistyczna willa Karola do dziś znajduje się przy ul. Krzemienieckiej 2a.  Kolejny zdobywca tysiaka, to działacz Ł. A. K. i przedsiębiorca związany z branżą motoryzacyjną Edmund Tesche, który jechał Austro – Daimlerem i uzyskał wynik 1054 km. Ostatnim kierowcą z Łodzi, który porwał się na przejechanie ponad 1000 km, dokładnie 1030 km, był Juliusz Triebe za kierownicą Buicka. Triebe był kupcem i wraz z dwoma wspólnikami Hermanem Schlee i Wilhelmem Meinickem prowadził fabrykę kapeluszy przy ul. Targowej 2 (kiedyś ul. Targowa 20). Ponadto w zjeździe brało udział 11 pań w tym dobrze już znana moim Czytelnikom kontrowersyjna i barwna Zofia Sadowska z Warszawy. Łodzianki reprezentowały za kierownicą Halina Poznańska jadąca Austro – Daimlerem i Zuzanna Ziółkowska swoim Chevroletem. [iv]

Reklama strojów kąpielowych L. Plihala (źródło: Łódź w Ilustracji: dodatek niedzielny do Kurjera Łódzkiego, 03/06/1934)

Balonowa ułańska fantazja

Następnego dnia, 28 lipca, odbyła się parada ulicami Poznania, w której wzięło udział 180 samochodów. Później automobilistów zaproszono do zorganizowanego po raz pierwszy… pościgu za balonem “Poznań”! I dosłownie był to samochodowy pościg za balonem z podczepionym pod nim koszem. W rywalizacji wzięły udział 52 samochody i balon, który wystartował z terenu Gazowni Miejskiej przy moście Rocha. Za powietrzną ucieczkę odpowiedzialny był por. Janusz. Zgodnie z regulaminem jego ucieczka nie mogła przekroczyć 100 km od Poznania i być dłuższa niż dwie godziny. W miarę możliwości porucznik miał wylądować w okolicy bitej drogi, aby zapewnić dojazd samochodom. Co najważniejsze i najtrudniejsze, uciekający musiał utrzymywać wysokość poniżej chmur, tak aby być widocznym dla samochodowej pogoni. Przyznacie, ułańska fantazja i ekstremalna gra towarzyska!

Dorwać ogon

Rywalizację wygrywał ten kierowca, który jako pierwszy zerwał symboliczny ogon lisa z kosza podczepionego do balonu. Pogonie za lisem były popularną zabawą automobilowo – towarzyską w II RP. Jedną z takich gier przygotowywała w 1937 roku łódzka adwokat Irena Brodzka, której wyczyny opisałem w osobnym artykule. Zerwać ogon z balonu można było dopiero po definitywnym wylądowaniu i zasygnalizowaniu tego przez pilota. Do tego czasu do balonu nie można było podjeżdżać autem na bliżej niż 200 metrów, a już w ogóle zakazane było palenie papierosów. Regulamin przewidywał również, że jeśli na miejscu czekało kilku kierowców to o zwycięstwie decydował ślepy los. A co w przypadku gdyby balon zawisł na drzewie? Wtedy wygrywał ten, który jako pierwszy nim potrząsnął. Podczas ucieczki pilot w różnych odstępach wyrzucał proporczyki, których znalezienie i oddanie uprawniało do odebrania dodatkowych nagród od sponsorów. Wygrał kpt. Rawicz-Rojek jadący Fitem, a sam balon „Poznań” wylądował we wsi Wierzbocin dziewięć kilometrów od Słupcy[v]. Na zakończenie rywalizacji wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe plakiety.

Plakieta pamiątkowa – Pościg za Balonem 1929 (źródło: Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk)

 

Materiał powstał we współpracy z odradzającym się
po latach marazmu Automobilklubem Łódzkim.

 

Źródła:

[i] Zjazd gwiaździsty do Poznania i pogoń za balonem, Auto nr 8/1929

[ii] Regulamin Zjazdu Gwiaździstego do Poznania w dniu 27 lipca 1929r.

[iii] Express Wieczorny Ilustrowany nr 207 / 1929, str. 7

[iv] Zjazd Gwiaździsty do Poznania i Pościg za Balonem, Samochód nr 44/1929

[v] Światowid nr 32 /1929 (261), str. 14